>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
|
|
|
Postapokaliptyczne Przekąski
"In barathro et bellarium sunt...”
(I w piekle są słodycze...)
Bye Bye, Wedel Company
Zgodnie z teorią “Drugiego Wybuchu” to, co powstało podczas „Pierwszego Wybuchu”, zostało całkowicie zmienione, jak wszyscy zgodnie ustaliliśmy, na gorsze. Wszelkie fabryki, szkoły, szpitale, więzienia, sklepy, magazyny, przedszkola i stocznie, jak za sprawą jednej, głupiej rządowej reformy, stały się nagle ogromnym wysypiskiem śmieci. Nie! Nie ma już Coca Cola Company! Nie możesz już zjeść u wuja McDonalda! Dzisiaj nie zbieramy kodów kreskowych z opakowań po chipsach, by potem wpakować je do koperty i wysłać. Ej – nie obrażaj nas! Mamy chipsy! To, że wychowywałem się bez ciepłej wody, nie oznacza, że nie wiem jak wyglądają chipsy! Chodziło mi o brak poczty... Wracając jednak do tematu – dzisiaj żarcie wygląda zupełnie inaczej. Niewielu słyszało o czymś takim jak Snickers, Mars, czy Nutella. Bounty to spec od silników z Detroit, a M&M to klub w Miami. Zmieniły się też nieco zwyczaje i tradycje. Tak, jak kiedyś każdy gówniarz mógł sobie odśnieżyć podjazd u sąsiadów i pójść do spożywczaka na rogu po batona, tak dzisiaj słodycze są towarem z najwyższej półki. Nie ma mowy o jakimś składzie tych przedwojennych, bo to się zdarza naprawdę rzadko, a jeśli już, to mówimy, o czekoladzie rozpływającej się w ustach razem z zębami i językiem...
Jak powstał Chocapick?
Dobre pytanie – skąd biorą się teraz słodycze? Aby zrobić przeciętnego batona, potrzeba czekolady, orzechów/wafla/ciastka i karmelu/nugatu/innego nadzienia. Jeśliby się dobrze rozejrzeć, to mamy wszystko. Z produkcją można by sobie poradzić metodami tradycyjnymi. Kiedy już cały ten bajzel się uporządkował, zmarły ze dwa pokolenia i ludzie w większości pogodzili się ze swoim losem, zaczęli zakładać małe wytwórnie. Wytwórnie czego? Wszystkiego po kolei – bracia Memphis zaczęli produkować naboje, Josh z żoną robią bluzki, Wandy nauczyła swoje córki cerować skarpetki, a jeszcze ktoś tam inny wziął się za słodycze. I to był kurwa koleś z jajami! On był z Texasu. Najwyraźniej nie pasowało mu bieganie za krowami jak ojciec, dziadek i pradziadek. Miał na tyle zdrowego rozsądku, żeby otworzyć manufakturę cukierniczą. Dogadał się z jakimiś bolkami z sąsiedztwa, rozdzielił zadania i zapoczątkował „czekoladową rewolucję”.
Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy...
No dobra – z tą rewolucją, to ściema – nikt tego tak naprawdę nie odczuł. Tyle tylko, że ludzie zauważyli, że to nie jest ślepy zaułek i powstawało coraz więcej mini-wytwórni słodyczy, czy innych przekąsek. Oczywiście, przede wszystkim w Texasie. Nie ma tam problemów z Molochem, ludzie znają się od zawsze, surowców spożywczych jest sporo i za małą kasę. Szeroko dostępne były również orzechy w kilku rozmiarach – od dwukrotnie większych od naturalnych [jeśli w dobie zagłady nuklearnej w ogóle można mówić o jakiejkolwiek naturalności...], do miniaturowych wielkości obgryzionego paznokcia małego palca u nogi. W większości przypadków nie miały one swoich nazw. Każdy był innych rozmiarów i kształtu. Kupowałeś siatkę biszkoptów oblanych czekoladą i posypanych cukrem, które ktoś szumnie okrzyknął domowymi ciasteczkami babuni Polly. Takie „coś” było dość szeroko dostępne i stosunkowo tanie. Każdy teksański krowi pasterz mógł zaopatrzyć się w takowe i zmierzać ku pracy z radosną wizją przerwy w pracy, połączonej z solidną przekąską. Dopiero potem słodycze ewoluowały [NIE! NIE ZMUTOWAŁY! TY PIEPRZONY FASZYSTOWSKI IDEOLOGISTO!] w coś bardziej normalnego. Oprócz batoników, pojawiły się takie cyrki jak chipsy, landrynki, gumy do żucia, lizaki, czy draże! Stosunkowo zaczęły zdobywać popularność w coraz to szerszych kręgach, aż w końcu doszło do tego, że sam Hamilton zachorował na próchnicę! To prawda – z niczym nie można przesadzić...
Przekąski:
Git-Cat [baton]
Całkiem ekskluzywna rzecz. Produkowana przez dzianych kolesi w Vegas dla dzianych kolesi w Vegas. Na czarno-białym opakowaniu widnieje ilustracja kota z żyletką, a slogan reklamowy głosi: „Have a break! Have a Git-Cat!”. Oczywiście porządna czekolada i normalne orzechy [kwestia sporna - które to są te normalne…]. Rdzeń wykonany z karmelu i to takiego, co się nawet ciągnie! Bardzo dobra rzecz – na pewno się nie zatrujesz, bo firma jest porządna.
Reputacja:+3
Cena: 12 gambli za sztukę, lub opakowania łączone po cztery w cenie trzech
Dostępność: 5% [w okolicach Vegas 50%]
Dragsters [draże chińskie]
„Draże chińskie... A co? To w Chinach byliście? A nie... w Detroit... Z czego to jest... Kiełbasa... Substancja nabłyszczająca E414...”
Popularne również, jako „Ręczne Draże Bojowe”. Produkowane w Detroit w strefie Sand Runners. Z tego właśnie względu, szczególnie przypadły do gusty żołnierzom. Dostępne są w dwóch wersjach: zwykłe zakąskowe i dopalacze. Pierwsze potrafią z nudnej przejażdżki zrobić prawdziwą frajdę dla twojego języka, drugie – dla układu neuronowego. Pamiętaj, że dopalających nie zaleca się nadużywać. Mogą wywrzeć trwały wpływ na twój organizm. Oprócz tego, że w jakimś tam stopniu uzależniają, odbijają ci się na szybkości reakcji i sprawności zmysłów. Zwykłe jednak można żreć całymi garściami i o niedobór się nie martw – co drugi zastrzelony żołnierz w Detroit będzie miał przy sobie paczkę Dragstersów...
Zwykłe:
Cena:3 gamble za małą paczkę (100 gram), 8 gambli za dużą paczkę (300 gram)
Dostępność: 30% [w okolicach Detroit 90%]
Dopalacze:
Po spożyciu dostajesz bonus do testów prowadzenia pojazdów i walki. Rzucasz 3k20 za każde 50gram i to jest twój bonus [zaokrąglenia sobie z MG obgadaj].
Nie należy jeść więcej niż 300 gram na raz (więcej już nie dopakujesz). Po każdym spożyciu rzucasz k20. Zawsze zapisujesz wynik. Kiedy drugi raz wyleci tyle samo, jesteś w lekkim stadium uzależnienia, czyli codziennie musisz się nażreć draży, bo dostaniesz +15% do kierowania pojazdami i walki. Minusy z kolejnych dni kumulują się, a zbić można je jedząc draże. Oczywiście cały czas robisz testy na uzależnienie, bo jeśli po raz trzeci wyleci to samo, wpadasz w ciężkie stadium uzależnienia. Oznacza to, że dostajesz dożywotnią karę za obżarstwo – wszystkie testy walki i prowadzenia pojazdów [bez spożycia Dragstersów oczywiście] są dla ciebie trudniejsze o poziom!
Cena: 10 gambli za małą paczkę, 25 gambli za dużą
Dostępność: 25% [w okolicach Detroit 90%]
Orbital [guma do żucia]
Bez cukru! Dentyści zalecają żucie po każdym posiłku. Podstawowy składnik diety astronautów stacji Orbital (przynajmniej tak twierdził ten Hiszpański dziennikarz, który ostatnio nadawał audycję). Jak to działa? Eh... miałem nadzieję, że nie pojawi się takie pytanie... Ale dobra – tłumaczę dla tych, co z Teksasu. Guma do żucia ma konsystencję taką, jak suszone mięso do żucia, ale jest słodka [dokładnie to owocowa lub miętowa]. Żujesz ją dotąd, aż straci smak i możesz wypluć. Oczywiście niektórzy nie wypluwają – żują dla przyjemności żucia, albo dla rozładowania stresu. Nie należy połykać! Może ci się odłożyć w żołądku i będziesz miał problemy ze sraniem! Świetnie łączy ze sobą elementy rozmaitej budowy i konsystencji!
Reputacja: +2 [śnieżnobiały uśmiech, szpan]. Jeśli żujesz po każdym posiłku, MG nie ma prawa czepiać się twojego stanu uzębienia! Żując przed rozmową masz -20% do perswazji [świeży oddech].
Wymagania: Zręczność: 5
Cena: 8 gambli za listek
Dostępność: 5% - 10% w zależności od tego, gdzie jesteś (tylko przedwojenne zapasy)
Fray’s [chipsy]
Robione na dość szeroką skalę przez niejakiego Fray’a z Teksasu. Masz do wyboru solone i paprykowe. Dość tani zakup, a nażreć się można. Fray reklamuje swój produkt hasłem: „Wbrew pozorom to znacznie więcej niż kawałek pierdolonego ziemniaka”.
Nie przyjęły się absolutnie w Detroit. W ogóle była spora haratanina miedzy ludźmi Fraya i gośćmi od Dragstersów. Ostatecznie nastał spokój, a Fray wycofał się z terenów Detroit. Nadal jednak kierowca zajadający draże w okolicach Teksasu może dostać po łbie...
Cena: 5 gambli za paczkę
Dostępność: 30% (w Teksasie 95%)
Kastet [wafel]
Coś dla prawdziwych twardzieli. Kiedyś krążyły mity o niejakim Krajzedze, gladiatorze z Hegemonii, który wpieprzał Kastety jeden po drugim i któregoś dnia wyrzygał jelito grube. To niemożliwe – ktoś skomentuje. Panie, zagłada nuklearna, Moloch, mutanci i choroby – to jest niemożliwe, a jednak jest...
Chciałbym też obalić wszelkie teorie, które skłaniają się ku twierdzeniu, iż podstawowymi składnikami Kastetów są potłuczone szkło, żwir i wełna termoizolacyjna. Baton ma w sobie orzechy [raczej te twarde], jakiś karmel i czekoladę. Nie jest to towar z wyższej półki, ale raczej ten powszechnie dostępny dla szarych Kowalskich. Przyznajmy jednak szczerze – jest w stu procentach wart swojej ceny...
Cena: 2 gamble
Dostępność: 40%
Paprotek. |
komentarz[21] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Postapokaliptyczne Przekąski" |
|
|
|
|
|
|
Wykryto nieautoryzowany dostęp!!!
|
|
Sonda |
Top 10 |
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
ShoutBox |
|
|