>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
|
|
|
"Elgard" - Miasto na palach
1. Ogólnie o miejscu
Po tym jak Neodżungla pogrążyła Florydę w zieleni, przyszła pora na zmianę klimatu. To zaś zaowocowało ogromną ilością opadów, a w efekcie finalnym powstaniem wielu nowych rzek. Na jednej z takich rzek powstało małe miasto. Dlaczego użyłem sformułowania „na jednej z takich rzek”? Bo miasto stoi, jakby nie patrzeć, na palach wbitych głęboko w dno. Tubylcy nazywają ją Lustrzanką. Jest to ślamazarnie płynąca rzeka, dość szeroka, ale nie długa - ma zaledwie kilkaset metrów i od razu wpada do morza. Niegłęboka, jednak obficie zamieszkana przez ryby i inne takie wodne, jadalne szajstwo. Ba! Zdrowe szajstwo! Tutaj nie ma radiacji! Tutaj jest czyściuchno! Ściągnęło to uwagę kilku gości, którzy postanowili osiedlić się tutaj na stałe. Tubylcy początkowo zaczęli stawiać swoje chaty na lądzie, tuż obok rzeki, ale dżungla stanowczo się bulwersowała - domy padały jak muchy. I tak, pewnego razu ktoś postawił sobie dom, w oparciu o wystającą z rzeki latarnię, po czym w jego ślady poszli inni. W ten właśnie sposób powstała idea budowania domów na palach. Taki sposób konstruowania czegokolwiek wydaje się nierealny, ale jak widać można. Zresztą... metodą prób i błędów mieszkańcy doszli do perfekcji w takim kierunku architektury.
Mieszkańcy nazywają swój dom El Gardeno - przeróbka amerykańskiego słowa „garden”. Nazwę podrasowała ludność Everglades i tak oto powstała nazwa Elgard, pisana jako jeden wyraz, czytana bez przerwy między obydwoma dawnymi częściami. Droga do miasta nie jest zapomniana - nikt się o to nie starał. Po prostu naprawdę trudno tam trafić. Elgard położone jest na odludziu. Takim z prawdziwego zdarzenia, że nawet mutki tu nie przychodzą... Tutaj nie ma nic, co stanowi wartość. Żarcia jest dokładnie tyle, ile potrzeba na wykarmienie mieszkańców. Jeśli chodzi o łowców niewolników, to owszem - było paru takich. Jednak... Trudy drogi skutecznie sobie z nimi poradziły. A jeśli nawet, to wszyscy mieszkańcy solidarnie byliby gotowi chwycić za broń i bronić siebie nawzajem.
2. Ludność
Mieszka tu sporo najrozmaitszych ludzi - bardziej, lub mniej cywilizowanych. Wielu z nich to po prostu przybysze z zewnątrz, kilku Indian, paru zbiegłych niewolników i do tego wszystkiego z bliżej nieokreślonego powodu dezerterzy z Motorway Patrol. Oficjalnie miejsce uchodzi za azyl. Jeśli ktoś uciekł do Elgard, ma pewność, że nikomu nie będzie się chciało go tutaj szukać. Zresztą... nie tylko trudno się tutaj dostać, ale również stąd wydostać... A człowiek, po którym ślad zaginął, jest jak martwy.
Wioska zajmuje się w głównej mierze rybołówstwem i polowaniem na dzikie zwierzęta. Mieszka w nim również kilku rzemieślników, ale to nic wielkiego - zaspokajają oni jedynie tutejsze potrzeby na towary z gatunku koszy i misek. Znajdziesz tutaj niewielką keję - taką, by mogło do niej przybić kilka małych, jednożaglowych łódek. Na połów zawsze wypływa się kawałek dalej - praktycznie na morze. Mieszkańcy trzymają się jednak brzegu. Duże łodzie nie poradziły by sobie z płytką Lustrzanką, małe jednak łatwo toną. Kobiety w wiosce zajmują się wychowywaniem dzieci, gotowaniem i drobnymi pracami z gatunku szycia ubrań.
Jeśli chodzi o mentalność Elgardczyków, to są raczej spokojni i przyjaźnie nastawieni. Nie lubią walki. Każdego, kto umie się odpowiednio zachować, przyjmą tu z otwartymi ramionami. Oczywiście chorym zasadza się kulturalnie kopa w dupę i pokazuje drogę powrotną - Elgard to nie hospicjum! Tutaj się żyje! Miejscowi nie należą do ludzi pragnących odmienić swój los - stosunkowo dobrze im się żyje. Czasem ktoś umrze, czasem ktoś się dorobi dzieci, czasem ktoś przyjdzie. Powszechnie jednak wszyscy się znają i starają utrzymywać iście rodzinne stosunki. Tutaj wszyscy są równi. To miasto braci i sióstr bez względu na przeszłość, kolor skóry, czy wyznanie. Tutaj nie ma niewolnictwa - zapamiętaj to sobie!
Jeśli przybywasz do Elgard, obywatelem zostaniesz dopiero, gdy zbudujesz sobie dom na palach. W budowie oczywiście chętnie pomogą ci miejscowi. To coś pomiędzy rytuałem, a tradycją. Chodzi głównie o sprawdzenie dobrej woli - bo budowa takiej chatki do łatwych rzeczy nie należy. Również podczas tej całej zabawy łatwo możesz poznać tutejszą ludność. W końcu nie ma to, jak zbudować sobie z kumplami chatkę na palach, a wieczorem pójść na butelkę zimnego bimbru i rybkę z ogniska. Gdy już zostajesz uznany za mieszkańca Elgardu, zaczyna się nowy okres w twoim życiu. Nie... źle to ująłem... Gdy już zostaniesz uznany za mieszkańca Elgard, twoje życie zaczyna się na nowo. Nikt nie zwraca już uwagi na to, że kiedyś zabiłeś stu ludzi - odczułeś skruchę, potrzebujesz spokoju duszy na łonie natury i jest w porządku. Pamiętaj jednak! Sąsiedzi zawsze ci pomogą, ale od ciebie wymagane będzie to samo! Nieraz nawet w większej ilości, bo z reguły przyjeżdżając tutaj jesteś młodym człowiekiem w sile wieku, zdolnym do pracy i możliwym do nauki. Ale to ci się przyda... Poczujesz się tutejszy...
3. Polityka
Z racji tego, jakie panują w mieście zwyczaje, odpadają wszelkiego rodzaju rządy jednej osoby, lub jakiejkolwiek mniejszej grupy, na którą nie miałaby wpływu reszta ludności. Początkowo, kiedy jeszcze Elgard liczył sobie niewielu mieszkańców, o wszystkim decydowano razem. Zawsze czekano do zachodu słońca, zbierano się za każdym razem w tym samym miejscu i każdy miał prawo wyrazić swoje zdanie. Mówiono otwarcie, ale tak, by nie obrazić współ-obradujących. Tak też pozostało do dziś. Jeśli danego dnia ma być zgromadzenie, wszyscy wiedzą o tym już od rana. Na zgromadzeniach wita się również nowo przyjętych do wspólnoty. Ci zaś opowiadają co nieco o sobie, a pozostali mieszkańcy nadają im różne przydomki.
Generalnie największymi wartościami w Elgardzie są wolność i miłość, toteż na nich właśnie opiera się cały system działalności społeczeństwa. Generalnie, jeśli jesteś powiedzmy myśliwym, a teraz chcesz nagle zbudować łódkę i zacząć robić w branży rybackiej, to nikt się nie uczepi. Nie musisz również pytać się nikogo o zgodę, gdy zamierzasz rozbudować swoją chatkę. Podobnie sprawa tyczy się małżeństw i dzieci. Jeśli podoba ci się dziewczyna, a jej ojciec nie ma nic przeciwko (on zaś z reguły kieruje się zdaniem córki), to po prostu robi się imprezę, ona przenosi się do ciebie i masz jeden obowiązek więcej. Gdy zaś masz konkurenta, decyzja należy do dziewczyny i jej rodziny. Nie ma żadnych pojedynków, nic z tych rzeczy. Ot, kulturalne rozwiązanie.
4. Więc... jak to wygląda?
Ano wygląda ładnie. Do miasta prowadzą dwa trapy - miasto znajduje się w zatoczce. Trapy są na tyle szerokie i wytrzymałe, że wjedziesz tutaj spokojnie koniem. Z samochodem będzie problem, ale kto dotaszczy tutaj jakiekolwiek auto? No właśnie... Im jesteś starszym mieszkańcem, tym twoja chata jest bliżej brzegu - to chyba logiczne. Generalnie sąsiadujące mieszkania stykają się ze sobą, a budowniczowie dbają o to, by były na tej samej wysokości. Zanim postawisz chatę, budujesz najpierw rusztowanie i platformę - kawałek szerszą niż planowana chatka. Dzięki temu, między domkami powstają samoistne ścieżki. Tu węższe, tam szersze, a jeszcze gdzie indziej nierówne, ale ogólnie są. Co pewien czas buduje się dość dużą platformę i nie stawia się na niej nic - robi za taki rynek, lub miejsce spotkań. Oprócz budynków mieszkalnych możesz tu także znaleźć te do użytku publicznego - magazyny żywności, najrozmaitsze altany, tarasy i inne miejsca rozrywki grupowej. Jest także wspomniana przedtem keja. Nic innego jak podłużna platforma z kołkami do cumowania łodzi. Obok jest niewielki magazynek na żagle, wiosła i sieci.
Jak widać miasto na palach jest proste w swej konstrukcji. Dziwi więc fakt, że rzadko się zdarza, by cokolwiek się zawaliło. Prawdę mówiąc praktycznie wcale się to nie zdarza. Wielu to dziwi, innych irytuje, jeszcze inni zazdroszczą, ale mieszkańcom nie pozostaje nic innego, jak cieszyć się i budować kolejne domy na palach. Niektórzy sądzą, że dżungla uszanowała pomysłowość oraz dobroć i rozum mieszkańców Elgardu i dba o nich. To by tłumaczyło brak huraganów i mniejsze niż gdzie indziej opady.
5. Kogo warto znać?
Z reguły zna się tutaj każdego, ale poniżej znajduje się niewielki spis co ważniejszych i ciekawszych ludzi, z krótkim opisem:
Josh Flower - Założyciel miasta na palach. To właśnie on jako pierwszy zbudował coś na wodzie. Teraz już ma jakieś 50 lat. Nadal miły, ale nie wymagaj od niego pomocy fizycznej. Całymi dniami siedzi w swojej chacie i studiuje mapy. Pisze podobnież jakąś książkę... może kronikę Elgardu? Nikt nie wie. Zawsze unika w rozmowie tego tematu.
Muhtada Maioness - Typowy przykład na to, jak bezgraniczna jest tolerancja tubylców. Ma jakieś 20-30 lat. Ubiera się w kolorowe szaty żywcem wyrwane z filmów o jamajskich szamanach i znachorach. Do tego jeszcze znoszone spodnie typu szwedy i czerwone trampki za kostkę z kolorowymi sznurówkami. Chodzą pogłoski, że kiedyś mieszkał w Vegas i uciekał przed jakimiś długami. Sam siebie ma za szamana VooDoo, zupełnie, jakby do tego wystarczyło mieć dredy i grzechotkę. Nic konkretnego pokazać oczywiście nie potrafi. Bredzi czasem coś po pijaku, ale to nie są żadne przesłania duchów. Mimo to, wielu mieszkańców uważa go poniekąd za jakiś autorytet. Ludzie go lubią - choćby ze względu na to, iż lepszego bimbrownika od Muhtady nie mają.
Bob i Fred - Ponoć kiedyś służyli w wojsku. Latali z kaemami po puszczy i strzelali do czerwonoskórych. Nie są biologicznymi braćmi - nawet siebie nie przypominają. Mieszkają jednak w jednej chatce i zawsze trzymają się razem. Prawdopodobnie nadal nie mogą zaznać spokoju - ciągle goni ich myśl o poszukiwaniu przez dowódców z przeszłości. Pracują jako myśliwi. Czasami robią też ubrania ze skór własnych zdobyczy. Powszechnie szanowani, jako jedni z pierwszych mieszkańców.
Wind - Żeglarz. Taki prawdziwy - naprawdę zna się na swojej robocie. Podobno do miasta przypłynął kiedyś przypadkiem, zagubiony pośród tysiąca innych rzek Florydy. Jego łódź była uszkodzona podczas sztormu i chciał ją tutaj naprawić. Urzekła go panująca tutaj harmonia i postanowił zostać... Zresztą... nie miał po co wracać... W wolnych chwilach opowiada o prawdziwej żegludze i uczy młodych swojego fachu.
Trzcina - W przeciwieństwie do Muhtady, ona potrafi robić to, o czym opowiada. Naprawdę jest dobrą znachorką. Zna się na roślinach i leczy tutejszych ludzi. To dość sędziwa już Indianka, ale zna się na swojej robocie. I jeszcze jedno - kocha ludzi... wszystkich...
Marco i Sara - O nich zawsze gadają wszystkie plotkary. Taka tradycja. Jak umawiasz się na lotki i pominiesz ten temat, to tak, jak byś w Nowym Jorku nie obchodził święta ku chwale poległych w walce z Molochem. Marco był kiedyś niewolnikiem. Nie urodził się w niewoli - jednak całą jego rodzinę sprzedano za długi. Ojciec zadłużył się, gdyż potrzebował leków dla umierającej żony. I tak pewnego dnia młody Marco trafił w ręce jakiegoś żółtodzioba, który myślał, że każdy człowiek mający ciemniejszą skórę od niego i mówiący po hiszpańsku doskonale zna całą Florydę. Marco wykorzystał to i robiąc u niego za przewodnika udało mu się zbiec. W ten sposób trafi przypadkiem do Elgard i poznał Sarę. Ona zaś przybyła w te strony z północy. Podobnież kiedyś mieszkała w Nowym Jorku, czy gdzieś i miała pojechać tutaj odnaleźć brata. Gdy w Miami dowiedziała się, że zamieszkał w dżungli, postanowiła go szukać i... trafiła do Elgardu. Tutaj dowiedziała się, że jej brat zmarł przedwczoraj. Zrozpaczona trafiła przypadkiem w ramiona Marca... ależ to romantyczne, no nie?
Burton Hard - Inżynier niewiadomo skąd. To właśnie on wyznacza teren pod nowe chatki i nadzoruje swoim jedynym lewym okiem ich budowę. Wespół z Joshem Flowerem zajmuje się obmyślaniem projektów rozbudowy miasteczka. Jeśli chodzi o jego zainteresowania, to kocha architekturę. Umie czytać, więc za książkę o tejże tematyce odda ci praktycznie wszystko. W wolnych chwilach szkicuje.
Shamrock - Tutejszy artysta. Grywa na gitarze i śpiewa. Bez niego nie organizuje się żadnej imprezy, a gdy zachoruje, jest post od zabaw - bez niego nie można. Podobnież ma irlandzkie korzenie i chociaż nie wie wiele o swojej ojczyźnie, to jest dumny z krwi płynącej w jego żyłach. Wracając jednak do muzyki. Ma własny zespół. W skład niego wchodzi trzech murzynów grających na bębenkach, jeden koleś z grzechotką i jakiś kolo od fujarki. Śpiewa sam, lub razem ze swoją dziewczyną, którą pieszczotliwie nazywa Guinness.
Paprotek. |
komentarz[3] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Elgard - Miasto na palach" |
|
|
|
|
|
|
Wykryto nieautoryzowany dostęp!!!
|
|
Sonda |
Top 10 |
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
ShoutBox |
|
|