>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
|
|
|
Johny
Kurierzy mają to do siebie, że albo są rzeczowi w tym co robią, albo martwi. Jeśli któryś nie wykona zlecenia, albo uszkodzi ładunek, lub w jakikolwiek inny sposób da dupy, to traci na reputacji. A bez szacunku nikt go nie zatrudni, więc jest tak czy inaczej martwy.
Nie jest to łatwy zawód, trzeba mieć dobrą brykę i umieć nią zapieprzać. Nieważne czy przez środek pustkowia, po linii frontu, czy centralnie przez autostradę waląc czołowo przez barykadę Aniołków. Masz ładunek, masz cel - zapieprzasz.
Nie jest ich wielu, ale są cenieni. Jeśli ktoś potrzebuje przewieźć coś o wiele więcej wartego niż ich własne dupsko przez cały stan, to wali do nich. I jeżdżą chłopaki...
Jest wśród nich człowiek legenda. Najdroższy, najtwardszy, ale i najlepszy. Najgorsze szumowiny, handlarze Tornado, broni i różnego innego syfu walą wyłącznie do niego. Ma chłop reputację, wszyscy wiedzą, że jeszcze nigdy nie spóźnił się z dostawą ani o sekundę. Co w nim takiego niezwykłego, pytasz? Heh, no to posłuchaj.
Siedziałem raz w knajpie w Vegas bałamucąc jakąś bogu ducha winną laseczkę mając nadzieję na szybkie dmuchanie, kiedy do środka wlazło dwóch kolesi. Odpieprzeni na cacy, nawet kurna wyobraź sobie garnitury mieli i krawaty - faceci z klasą jednym słowem. Bez żadnych ceregieli, pewnym krokiem podeszli i usiedli przy barze. Jeden z nich wyciągnął jakiś przedwojenny budzik i postawił na blacie. Wzięli po piwie i siedzą. Sobie myślę - frajerzy i dalej kręcę laseczkę, która jednak z rozdziawionymi ustami i figlarnym uśmieszkiem spoglądała co chwila na tych dwóch kolesi. Masz ci los, ehhh. No, ale co zrobić.
W pewnym momencie zorientowałem się, że coś jest nie tak. Najpierw poczułem lekkie drżenie krzesła, pierd-tajniak mi poszedł, pomyślałem. Ale kiedy nagle kielonek na blacie zaczął się przesuwać, a zaraz potem reszta szkła zaczęła po nim tańczyć, skapnąłem się, że coś się kręci. Wszystko zaczęło niepokojąco wibrować, jakaś butelka spadła na ziemię, bar ucichł, a wszyscy zaczęli się nerwowo rozglądać kogo by tu rozpylić.
Wtem usłyszałem jakiś niski, świergoczący dźwięk, który z chwili na chwilę stawał się coraz głośniejszy. Potem moich uszu niemal nie rozerwał potworny ryk, który przetoczył się po okolicy sprawiając, że połowa towarzystwa padła na wszelki wypadek na ziemię.
Wszystko się trzęsło i wibrowało. Jedyny plus z tego taki, że panienka wylądowała na mnie...
No i patrzę kątem oka na drzwi, a tam stoi zaparkowane... coś co kurna... nie wiem jak to opisać. W każdym razie to była bryka Johny'ego. Unosiła się kilka centów nad ziemią i wydawała różnego rodzaju nieprzyjemne odgłosy.
Johny stanął w drzwiach, odpieprzony też na cacy, widać że też człek z klasą, czarny garniturek, krawat, okularki i walizeczka w łapie. Podszedł do baru do tych dwóch kolesi, położył walizeczkę na blat i spojrzał na ten zasrany budzik, potem na swój zegarek i stoi.
Jeden z tamtych kolesi powiedział coś, chyba w stylu "Zaraz będzie" czy coś takiego, a jak na zawołanie do knajpy wlazł jakiś cwaniak w hawajskiej koszuli z podobną do Johny'ego walizeczką. Przykulał swoje dupsko do nich, uśmiechnął się od ucha do ucha i przywitał się rozkładając łapy. Johny jakby go nie zauważając cały czas spoglądał na swój zegarek. W pewnym momencie wcisnął jakiś przycisk, sięgnął do płaszcza, a w następnej chwili mózg tamtego wylądował koło mojej głowy. "Spóźniłeś się", powiedział Johny.
Obrócił się, położył swoją walizeczkę, od tamtego wziął tę drugą i wyszedł.
Jak odpalił swoją maszynę i ruszył, to kolejny ryk zdawał się być niczym, w porównaniu z tym jaką minę miało tych dwóch dryblasów i jak panienka kurczowo przyciskała się do moich jąder...
Corwin. |
komentarz[0] | |
|
|
|
|
|
|
Wykryto nieautoryzowany dostęp!!!
|
|
Sonda |
Top 10 |
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
ShoutBox |
|
|