..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
    ORBITAL MENU
    » Neuroshima
    » Świat
    » Bohater
    » Rozrywka
    POLECAMY

     SZUKAJ
    » Mapa serwisu
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

Roswell



- Stary, skąd wziąłeś takiego wyczesanego ufoka? - David promieniał. Na masce jego Chevella błyszczała ogromna, fluorescencyjna głowa kosmity.
Pod lusterkiem wisiały dwie pluszowe zielone główki. Podobnie ozdobione były zagłówki, fotele, lusterka boczne, kołpaki i deska rozdzielcza. Żaden z Huronów nie miał tak zajebistego samochodu. David czuł jak szybują w powietrze jego punkty lansu. Obciągnął na sobie kurtkę gangu "Ace of Spades" z ogromnym pikiem na plecach i przybrał najbardziej nonszalancką pozę jak potrafił. Oparł się o Chevroleta i zwrócił do zgromadzonych towarzyszy.
- Wiecie chłopaki, jak się podróżuje po południowych Stanach to wiele można zobaczyć. Właśnie wracam z Roswell. - Ton głosu dawał jasno do zrozumienia, że wszyscy powinni wiedzieć o co chodzi.
- Aha… Jasne. No tak… Miasto UFOków i zajebistych kurtek. No dobra. Idziemy do strefy Schultza na panienki?
- Człowieku jeśli raz zaznałeś rozkoszy w ramionach latynoskiej piękności, Carmen, to dziewczynki Schultza już Cię nie kręcą. - Punkty lansu sięgnęły szczytu wskaźnika i zaczynały sobie przebijać drogę na wolność.
- To może mały wyścig? Pojedziemy do Texaco na Chilli i fasolkę?
- Fasss…- David wycofał się lekko do tyłu i kopnął w kołpak. Felga z wizerunkiem kosmity odpadła i potoczyła się po ziemi. - O cholera, fura mi się sypie. Muszę ją oddać na przegląd. To na razie.

Młody Huron wskoczył do swojego Chevroleta. Kiedy otworzył drzwi do zebranych naokoło doleciał potworny smród nie dający się pomylić z niczym innym. Smród przetrawionej fasolki i chilli.


1.Charakterystyka miasta

Witaj białasie. Nie pomyliły Ci się strony? To jest nasza część miasta. Teksańscy chłopcy mieszkają naprzeciwko, po drugiej stronie 285-tki. Co? Jesteś tutaj nowy? A, to inna sprawa. Manuel bardzo chętnie cię zobaczy. Pytasz kim jest Manuel? To mój szef i szef całego tego miasta. Hopkinsowi może się wydawać, że ma tu coś do powiedzenia, ale on i jego pastuszkowie krów nie mają szans z De La Rivą i jego Banditos. Chodź, chodź, odwiedzimy Manuela. Może da Ci obejrzeć Byczy Pokój. Swoją drogą co masz w tym plecaku? No, oczywiście, że lubię Tequilę, wszystkich tak częstujesz? Wszystkich… No i znowu z wpierdolu nici. Dobra, chodźmy do szefa. Jeśli mu się spodobasz to w Roswell nie zginiesz. Będziesz miał alkohol, dziewczynki i żarcie. Tylko nie idź tak szybko…

Widzisz, białasku, Roswell jest podzielone na dwie części. Łatwo się połapać, że dzieli je ta duża droga numer 285. Tak, tak, chyba międzystanowa, a może szybkiego ruchu? Zresztą czy to ważne? Ważne że i tak nic nią nie jeździ, a pomaga nam się połapać czy mamy już bić białych czy jeszcze nie. He, he, he... No, no, co tak zbladłeś? Spokojnie. Manuel ma układy z Hopkinsem poza tym Roswell to jest ta… No… Strefa… No, w każdym razie się nie lejemy. Tutaj odchodzi handelek. My im sprzedajemy to co ukradniemy z ich konwojów, a oni nam broń i dragi, które zatrzymują w chronionych przez nas transportach. Tutaj nikt się z nikim nie strzela. Tutaj nikt Cię nie zabije. Co najwyżej jak komuś podskoczysz, to będziesz przez tydzień miał pełniejszą buźkę. To Ci się nawet przyda, bo chudy jesteś jak tyczka. Może wskoczymy do Spodka na fasolkę? Albo chilli? Tak? No to świetnie. A swoją drogą, jeśli targasz w tym plecaku coś do żarcia co nie jest fasolką, papryką i kukurydzą to jesteś w Roswell pieprzonym bogaczem. Tutaj mamy tylko kilka poletek, a na nich wyłącznie to co wymieniłem. Trawki jest zbyt mało żeby Teksańczycy mogli hodować swoje krówki, więc na mięsku jest niezłe przebicie.

Żyjemy tutaj w zgodzie dzięki układowi Hopkinsa z Manuelem. Faceci się dobrze dogadują i tak już od ponad 7 lat. Wszystko jest w tej… Hege… Harmonii. Odkąd Polaczki zaopiekowały się drogą idącą przez Amarillo coraz częściej jeżdżą tędy karawany. Nikt nie chce tym zasrańcom płacić za przejazd. Tym bardziej, że co drugi Polak to Żyd, więc zdzierają jak cholera. No, więc jak karawana sobie jedzie to płaci za ochronę chłopakom Hopkinsa i wtedy ma spokój, co najwyżej trzeba będzie mutka pogonić. A jeśli nie zapłaci to natyka się na przyjaciół Manuela czyli "Ace of Spades". To taki gang motocyklowy, ich szefem jest Jake Mercurio. Chłopaki mają dobre układy z moim szefem i dzielą się z nim kasą z napadów 50 - 50. W zamian za to dostają paliwko, broń i informacje o kolejnych konwojach. Oczywiście gdybyśmy mieli żyć tylko z konwojów to byśmy se zbyt długo nie pożyli, tędy rzadko coś jeździ. Jak zarabiamy? Manuel siedzi w handlu zagranicznym. Pomaga przerzucać prochy z zachodu, broń ze wschodu, niewolników z północy i żarcie z południa. Do tego dochodzą zyski z dziewczynek, którymi się opiekujemy. Hopkins natomiast zajmuje się utrudnianiem nam zarabiania i z tego ciągnie szmal. To trochę upierdliwe, kiedy musisz kupić swoje Tornado 3 razy zanim normalnie je wyślesz do Miami, ale nikt nie chce zmieniać tej sytuacji. Dlaczego? Bo stary Hopkins to jedyny Teksańczyk, który ma łeb na karku i nie próbuje się z nami awanturować. Jakbyśmy go sprzątnęli, to na jego miejscu pojawiłby się jakiś niedorobiony strażnik Teksasu i wszystko poszłoby się walić. Rozumiesz, to działa też w drugą stronę. Jeremy Hopkins to czarna owca potężnej rodziny farmerów, podczas podziału majątku po śmierci seniora rodziny nie dostał ani kawałka ziemi, więc musiał znaleźć inny interes. Z Manuelem dogadują się bez słów, więc Teksowi nie opłaca się go pozbywać. Wszystko jest zajebiście. No i jesteśmy na miejscu. Strasznie gonisz, wiesz? Gdzie Ci się tak spieszy, spokojnie. Jesteśmy w Muzeum UFO. Tutaj właśnie przyjmuje szef. Wchodź i idź od razu na piętro.

2.Ważne miejsca

Kościół Jedności


Jak było? Słyszę, że plecak Ci nie dzwoni jak dzwonił, więc chyba masz trochę mniej butelek, co? Ale nie martw się - spodobałeś się Manuelowi, inaczej odwiedziłbyś Byczy Pokój. To taki stary składzik na mopy i miotły, który przerobiliśmy na pokój do spuszczania wpierdolu. Kiedyś osobiście rozwalałem tam głowy chłopaczkom, którzy wkurwili szefa. Ale to już nie te czasy, teraz co najwyżej dostaniesz oklep. To gdzie idziemy? Co, dostałeś pokój koło Kościółka? No dobra, zaprowadzę Cię. A talon do Hiszpanki też masz? Tak, to ta różowa karteczka pachnąca perfumą. Może jeszcze masz tydzień darmowej stołówki w Spodku? Stary nie wiem co miałeś w tym plecaku, ale w tym mieście już Cię nikt nie tknie. Co? No jasne że Manuel rządzi tym miastem. Znaczy do 285-tki. No dobra jest jeszcze Kościół Jedności. Tam Manuel się nie zapuszcza, ale to nie znaczy że jest miękki, jasne? Po prostu jest religijny, a poza tym z Pastorem nie trzeba toczyć wojen, to swój chłop. Nazywa się Lawrence. Ma trochę ponad trzy dyszki, ale autorytetu jak 60 latek. Prowadzi swoją misję wraz ze starym dziennikarzem Michaelem Brockmanem i pielęgniarką Margeritą Parvez. Pastor robi we wszystkim co dobre i mało dochodowe. Prowadzi szkółkę dla dzieciaków, przytułek, szpital i piekarnię. Tak wiem, że piekarnia i szpital to w dzisiejszych czasach świetny interes, ale nie u naszego pastora. On leczy za darmochę, chyba że musisz dostać jakieś drogie leki, a jak do niego pójdziesz i poprosisz o chleb, to też dostaniesz. Skąd bierze szmal na utrzymanie tego wszystkiego? Też się długo nad tym zastanawiałem. Wiesz, kiedyś miałem dół. Stara mnie rzuciła, Manuel powiedział, że jak nie schudnę to mnie wyleje. Poszedłem do Pastora. Przeżyłem to… Jak mu… Natracenie. Lawrence przerwał modlitwę, gdy mnie zobaczył. Zaprosił na kubek wina i pogadaliśmy trochę. Jakieś 5 godzin. Kiedy wyszedłem z Kościoła zdałem sobie sprawę ile mu powiedziałem. Gość jest niesamowity - patrzył na mnie swoimi ciepłymi, brązowymi oczami, a ja mu gadałem jak mnie bił stary, jak bardzo kocham Izabelę, że zrobię dla szefa wszystko co każe. Cholera by wzięła tego klechę. Ale wiesz, jak następnego dnia się obudziłem to Manuel zaprosił mnie na obiad i zaproponował żebym zamiast jeździć z konwojami, patrolował ulicę. Po tygodniu wróciła do mnie Izabela. Pastor sporo wie, a co najważniejsze wie też komu to przekazać. Gość jest nie do dotknięcia.

Targ i dzielnica rozrywkowa

Tak, tak stary. Manuel rządzi w tym mieście. Głodny? Wiedziałem! Chodź pójdziemy do Spodka, mamy niedaleko jesteśmy już w dzielnicy rozrywkowej. Słyszysz ten gwar? To właśnie targ. Dzielnica rozrywkowa to domki i park w okolicy Chaves County Clerk Office. To coś jak rada miejska. Teraz jest tam Hiszpanka, czyli najbardziej gorący burdel odkąd Rio de Janerio wyleciało w powietrze. Opiekuje się nim Carmen, ulubienica Mercuria. W ogóle "Piki" uwielbiają Hiszpankę i przepuszczają tam wszystkie gamble, które dostaną za napady, więc z miasta wyjeżdża niewiele towaru. Carmen wie jak ona i jej dziewczynki są ważne dla tej.. Gospodarki miasta, więc żyje im się świetnie. One zarabiają dla Manuela, a on osobiście chroni swoje podopieczne. Wystarczy jak powiem, że ostatnia dziewczynka została uderzona 3 lata temu. Ręka tego, który to zrobił wisi teraz ku przestrodze w gabinecie szefa.

To jest właśnie targ. Kiedyś był tu parking, ale teraz w samym Roswell jest tak mało samochodów, że wszyscy mają mnóstwo miejsca do parkowania. Dlatego właśnie parking robi za targ, rynek, bazarek czy jak to zwać. Tutaj Teksańczycy wystawiają skonfiskowane nam towary, a my to co im ukradniemy z konwojów. Oprócz tego kupisz tutaj mnóstwo fasoli, kukurydzy i… Tak, zgadłeś, papryczek. Pytasz dlaczego jest tu tak mało gadżetów z UFO? A jak myślisz stary, kto by ten szmelc kupił? Nowo przybyłych frajerów, jak Ty, jest tu niewielu, a zresztą jak poprosisz o marynowanego kosmitę, to co drugi Ci wyciągnie słój spod lady. Po prostu nie ma co tego wystawiać i tak nie zejdzie. Zresztą Manuela i Hopkinsa strasznie wkurzają zieloni. Tutaj wszystko jest spod znaku latającego talerza, więc ciężko się dziwić. A dlaczego tutaj tak mało samochodów? To przekleństwo małych miasteczek. Jak spadają bomby to powiedz mi, lecą na Dallas czy na Roswell? Kto by marnował cenne atomówki na takie zadupie? Dlatego właśnie gdy zaczęła się wojna mieszkańcy zapakowali co mieli do samochodów i wyjechali. Teraz te wraki rdzewieją gdzieś na autostradach czy w okolicach dawnych obozów dla ludności cywilnej. W samym Roswell mamy niewiele więcej jak 20 wozów. No może z wyjątkiem Asów i… O, cholera. Alieni się wystawili. Widzisz tych dwóch gości w mundurach? Tak, tych co wyglądają jak z plakatów werbunkowych Marines. Cholera. Rzadko kiedy się pojawiają na targu. Pewnie potrzebują trochę kasy na dziewczynki. Chodź zobaczymy co mają. Pewnie, jak zwykle, trochę ciężkich zabawek i elektroniki.

To jest właśnie Spodek. Ten facet za barem to Thomas Brill - gość potrafi tak zaczarować fasolę, że pomylisz ją z befsztykiem, zobaczysz. Chodź zamówimy sobie jeszcze dwie Planety. To taki misz-masz wszystkiego co jest w kuchni z gwarancją, że znajdzie się w tym mięso. No, dobra, siadaj. Wiem że Cię ciągnie do opowieści o Alienach, ale o nich zaraz. Jeszcze Ci trochę opowiem jak rządzimy tym miastem. Co tydzień jedna z grup, które liczą się w mieście bierze dzielnicę rozrywki pod swoje skrzydła. Nie, Alieni nie biorą. Na czym to ja..? Ach tak, biorą pod skrzydła i robią spektakle, zabawy i hulanki. Najnudniej jest kiedy wystawia się pastor, no bo co on może? Tylko teatrzyki dziecięce i przygody Jezusa. Chociaż fajnie jest czasem posłuchać o takich ludziach, którzy nie myślą o tym jak Cię wydymać. Kiedy pałeczkę przejmuje Manuel to najczęściej mamy tutaj mnóstwo tańców w wykonaniu dziewczyn z Hiszpanki. Teksańczycy jeżdżą na koniach i popisują się strzelaniem. Ja najbardziej lubię występy Asów. Chłopaki rzadko dają pokaz, ale jak mają dobry humor to na tych swoich motorkach dają takiego czadu, że… Kurwa, możesz łaskawie się zamknąć i przestać pieprzyć o tych żołnierzach? Chcesz to Ci opowiem o nich - nic, kurwa, ciekawego nie robią. Siedzą w ruinach i zastawiają pułapki. Jakich ruinach, pytasz?

Baza lotnicza w Roswell

Cholera, zapomniałem... Na Roswell spadły bomby. Co prawda tylko kilka i to tych zwykłych, ale to zawsze coś. Tu przed wojną była baza lotnicza, dużo samolotów i tak dalej. Molochowi nie mogło się to spodobać, więc lotnikom się trochę oberwało. Spadła też chyba jakaś chemia. Baza była jedną, wielką kupą gruzu z zatrutym powietrzem, mutantami i cholera wie czym jeszcze. Tak było do czasu aż nie pojawili się oni. 4 lata temu do Roswell przyjechał spory oddział wojskowych. Ale taki wiesz, pełna kultura - mieli ciężarówki, samochody i transportery opancerzone. Bez pytania załadowali się do bazy lotniczej i rozwalili wszystko co rzucało się na nich z zębami. Jak tam wjechali to nie wychodzili przez 3 miechy. Nasi chłopcy jak ich zobaczyli to spieprzali jak najdalej. Wojskowi chodzili i chodzą w kombinezonach przeciw skażeniom, a na ryjach noszą maski p-gaz. Nie wiem skąd oni się urwali, ale po tych trzech miesiącach do miasta przyjechał Hummer z pułkownikiem Jasonem Connorem na pokładzie. Connor spotkał się z Manuelem i Hopkinsem i wyjaśnił zasady gry. Wytłukli mutki z lotniska, więc nie było już bezpośredniego zagrożenia dla miasta, obiecali, że w razie ataku mutantów pomogą mieszkańcom, a jeśli trzeba będzie to pokierują ewakuacją. W zamian za to żądali, aby nikt nie zbliżał się do bazy lotniczej na odległość mniejszą niż 2 kilometry, czyli długość jedynego pasa ruin w Roswell. Cholera wie przed czym mielibyśmy się ewakuować, ale Manuel i Hopkins nie chcieli zadzierać z wojskowymi. Przystali na ten układ i teraz chłopcy Connora dostają od nas żarcie, a w zamian za to czasem pomogą odstrzelić coś groźnego co podejdzie pod miasto. Są ostrzy i nie żartują. Cały pas ruin jest najeżony minami, granatami i wilczymi dołami. Manuel tylko raz spróbował odwiedzić wojskowych. Wysłał 30 Banditos, a wrócił pies. Swoją drogą miłe kundlisko, nazywamy go Straceniec. Chyba już wiesz dlaczego nazywamy ich Alienami? Nic o nich nie wiemy, a oni nie chcą się dzielić ploteczkami. Kiedy ktoś od nich pojawia się na targu to znaczy, że żołnierzom siada morale z braku damskiego towarzystwa. Zostawiają nam wtedy mnóstwo ciężkiego sprzętu, leków, elektroniki, a w zamian za to Carmen i dziewczyny, jak to się mówi, "jadą na przepustkę". Żołnierze są dziwni. Podobno jakiś czas temu, na uprzątniętej płycie lotniska rozstawili ogromną, szarą kopułę. Ci którzy tam wchodzą mają na sobie motocyklowe kaski i czarne kombinezony. Czasem wpadają tam też ubrani w białe fartuchy naukowcy. Dziwna sprawa, mówię Ci.

3. Ważne postacie

Jeremy Hopkins
- Skoro już zaspokoiłem Twoją ciekawość jeśli idzie o tych wojskowych, to wróćmy do miasta. Szef chce żeby każdemu nowemu opowiedzieć co nieco o szeryfie, Mercurio i o nim samym oczywiście. Zacznijmy od starego Hopkinsa. Nie jest może jeszcze jakiś szczególnie stary, ale to u Teksańczyków podobno taki zwyczaj. U nich wszyscy są Old. Old Shatterhand, Old Firehand, Old Jerkoffhand. He, he, he. No, dobra - Hopkins to swój chłop. Dobrze sobie radzi z porządkiem w mieście. Ma posłuch u swoich pastuszków, więc zadym między nami, a nimi nie ma prawie wcale. Stary całymi dniami przesiaduje na posterunku straży pożarnej, który teraz robi za wszystko co związane z bezpieczeństwem. Tam siedzą nasi strażnicy Teksasu i grają w Pokera. Jak trzeba to wyjeżdżają na patrole. W garażach stoją dwa Pick-upy, kilka Crossów i najprawdziwszy wóz strażacki. Jak sobie za bardzo pohulamy podczas imprezy i jesteśmy ciutkę za głośno… No wiesz, latają cegły i białasy proszą się o wpierdol, to Hopkins z synkiem wyjeżdżają na miasto z sikawką. Ustawiają się u wylotu ulicy i zaczynają lać wodą, aż wytrzeźwiejemy. Mówię Ci, świetna zabawa, tylko potem jesteś trochę posiniaczony, bo strumień tej wody potrafi człowieka odrzucić mocno w tył. Wiesz dlaczego lubię tego kowboja? Bo swoich traktuje tak samo jak nas. Kiedy białasy zaczynają się burzyć to możesz być pewny, że stary zabierze ich na basen. Wspominałem o jego synu? Chłopak ma 17 lat i jest kowbojem czystej krwi. Tak samo jak ojciec ma zimne, niebieskie oczy i uwielbia walić z rewolweru. Świetnie jeździ konno, ma powodzenie u dziewczyn. Od starego odróżnia go tylko to, że jest szczuplejszy i strzela z Pythona, a nie jak ojciec z Anacondy.

Manuel de la Riva - Mój szef to jest gość. Jest wielki i silny jak każdy Meks. Jak każdy mężczyzna z Hegemonii jest zabójczy na wszystkie odległości. Dużo pije, dużo rucha i dużo się śmieje. Jego hobby to zbieranie pocisków do swojego M60. Każdemu kozakowi mięknie rura kiedy szef wychodzi na miasto. Patrzysz na jego długie czarne włosy spięte jak u Seagala, widzisz twardy wzrok, który Ci mówi "spierdalaj" i wiesz dlaczego wszyscy robimy dla niego. Jest zajebisty. Urodził się w Roswell i zna to miejsce jak własną kieszeń. Ma pod czterdziestkę i ponad czterdziestu chłopaków na swoje rozkazy. Dwa tuziny Asów też słuchają się Manuela, bo wiedzą, że z nim nie ma żartów. Niczego mu nie brakuje. Ma szmal, dziewczynki… Wiesz gdyby szef nie był tak inteligentny to mógłby opanować całe miasto. Ale on ma te… No… patrzy w przyszłość i wie że to się nie opłaca.

Cholera późno się zrobiło. Miałem Ci jeszcze opowiedzieć o Mercurio, ale Izabela czeka z obiadem. Rozumiesz rodzinne obowiązki. No dobra, to ja będę leciał. Podasz mi mojego Winchestera? Masz bliżej. Dzięki. Do zobaczenia.

4.Prawda o Roswell

Hej, Ty! Wyglądasz mi na nowego. Co tak patrzysz na moją kurtkę? Tak, jestem członkiem "Ace of Spades". Potrzebny mi ktoś, kto zna się na motoryzacji, a w tym mieście takich nie ma. Jedyny mechanik to włoska złota rączka od wszystkiego, nazywa się Luigi. Muszę naciągnąć hamulce w motocyklu. Daj spokój, przecież widzę, że tego nie dojesz. Przestań się tak opychać, bo będziesz wyglądał jak wszyscy w tym mieście. Opite kukurydzianką i obżarte fasolą baryły. Chodź, w zamian za pomoc powiem Ci coś o tym zadupiu. Tylko coś prawdziwego, a nie te bajeczki, które Manuel każde wciskać nowo przybyłym.

Jeszcze trochę… Dobra, dzięki. Masz wytrzyj ręce w szmatkę. Masz ognia? Obiecałem Ci prawdę o Roswell to posłuchaj. Całe to miasto śpi. Nie wiem czy UFO im się rzuciło na mózg, ale tak to wygląda. Wojskowi cztery lata temu pozbawili tę mieścinkę ostatniego zagrożenia i od tamtego czasu panuje kompletna apatia, nic nikomu się nie chce. Spójrz choćby na tych strażników. Wszyscy, i Teksańczycy, i Meksy, noszą te paski nie po to żeby podtrzymywać spodnie, ale żeby uciskać brzuchy. Chłopcy się spaśli, bo nie mają nic do roboty - kiedy konwój opłaci ochronę, to nic go nie atakuje. Kowboje Hopkinsa robią po prostu rundkę do granic następnego miasta i wracają w glorii i chwale. Jak ktoś nie zapłaci za ochronę, to my, Asy, rozwalamy ten konwój. Nasz szef, Jake Mercurio to inny typ niż Ci wszyscy w Roswell. On jest inteligentny i chociaż obecny układ mu pasuje, to kiedy będzie mógł dużo ugrać nie zawaha się rozwalić łbów chłopakom Hopkinsa i Manuela. My oczywiście pójdziemy za nim. Wszystkim się tutaj wydaje, że to Manuel ma nas w kieszeni, a tak naprawdę to my mamy jego. Jak myślisz ilu tych grubasów musiałoby się na mnie rzucić, żeby mnie rozwalić? Pustkowia i autostrada to szkoła życia, a tutaj? Tutaj tylko fasola i dziwki. I kosmici.

Dlaczego jeszcze nic nie zrobiliśmy? Nie pyskuj synku bo jak dostaniesz w mordę, to będziesz szukał zębów po całym targu. Układ jest jak na razie bardzo dobry dla nas, a poza tym nie wszyscy w tym mieście to obwarzanki. Sam Manuel czy Hopkinsowie to nieźli twardziele. Jeszcze nie czas. Poczekamy aż szef wszystkich szefów trochę się rozlezie, a stary Hopkins zejdzie na bujanym fotelu przed komisariatem. Wtedy znakiem rozpoznawczym Roswell przestanie być zielony ludzik, a będzie nim As Pik. Co mówisz? Wojskowi? No tak… Faktycznie oni stanowią problem. Jakoś dziwnie się nie poddają działaniu tego miasta. Ich szef musi mieć niezły posłuch u ludzi. Trochę jak Mercurio. Dziewczynki tylko raz w miesiącu, ciągłe ćwiczenia, patrole. Gość ma jaja, ale ma też coś co jest mu potrzebne, a to siedzi w starej bazie. Póki tego nie wyciągnie, można się z nim ułożyć.

Motocykl śpiewa jak trzeba. Masz talent chłopczyku. Skąd jesteś? Detroit? A co Cię zagnało tak daleko na południe? Nic nie mów, jesteś Huronem. Nie, poznałem po Tomahawku przy pasie. Chcesz wjechać do swojego miasta z klasą? Wymieńmy się. Ja Ci dam moją kurtkę, a Ty mi tego gnata. No dawaj, przecież i tak Ci się nie przyda. W Roswell nikt nie będzie do Ciebie strzelał. Tutaj, kurwa, nikt do nikogo nie strzela.

5. Pochodzenie

+1 Spryt


Niech mówią co chcą - w Roswell można się rozleniwić i nawpieprzać fasoli, ale to nie takie proste. Tak żyją tylko Ci, którzy mają łeb na karku i potrafią tak zrobić, żeby zarobić, a się nie narobić. Że co? Że wszyscy w Roswell siedzą, jedzą, piją i nic poza tym? To świadczy o tym, że każdy mieszkaniec Roswell ma łeb na karku i dużo sprytu. Inaczej wlazłby na minę Alienów. Jeśli jesteś z miasta ufoków to na bank masz niezły pomyślunek, dobrze kombinujesz, nienawidzisz fasoli i gadżetów z kosmitami.

Pokój i Jedność - Amen bracie. Czy mogę Ci w czymś pomóc? Wyglądasz na spragnionego, proszę, napij się wody. A teraz daj mi obejrzeć tą ranę. Och… Paskudny postrzał. Kto Ci to zrobił? Jacy gangersi? Mówisz że to Hell Angels? Teraz zaszczypie. A dużo ich było? Jesteś wychowankiem Kościoła Jedności, jednoczysz się duchowo z cierpiącymi. Jesteś dosłownie do rany przyłóż. Otrzymujesz +2 do umiejętności Pierwsza Pomoc, a poza tym masz o jeden stopień łatwiejsze testy w kontaktach z ludźmi i przy wyciąganiu informacji.

Easy Men - Spokojnie człowieku, gdzie się tak spieszysz? Trzeba się wyluzować, a poza tym trochę ciężko mi się biega. Usiądźmy, pogadajmy. Masz coś do picia? Dzięki. Opowiem Ci co się ciekawego stało ostatnio w Phoenix. Co się tak patrzysz? Oczywiście że jestem z Hegemonii. Nie wierzysz? A może spróbujemy się na rękę? Tak myślałem…
Jesteś z Hegemonii, ale tego po Tobie ni cholery nie widać. Ma to swoje wady, bo dopóki nie wdziejesz skórzanej kurtki i nie ogolisz czachy to raczej nikogo nie zastraszysz. Ale jesteś z Hegemonii - masz krzepę gościa z Hegemonii, jesteś zawzięty jak gość z Hegemonii, ale ludzie nie wyciągają na Ciebie gnata gdy podchodzisz do ogniska. Nawet Teksańczycy. Testy siły woli masz mniejsze o jeden stopień, a Twoja buźka jak pączek wzbudza w ludziach ciepłe emocje. Testy kontaków z nimi nie mogą być trudniejsze niż Cholernie Trudne. Nie dotyczy Zastraszania.

Ace of Spades - Charakteryzujesz się skórzaną kurtką, motocyklem i tym, że znasz ten kawałek na pamięć i od tyłu. Jesteś zaprawionym gangerem, a Twój szef ma łeb na karku - pod jego kierownictwem osiągnęliście już naprawdę sporo. Jesteście jak dobrze wyregulowany motocykl. Mieliście komfortowe warunki na rozwój, a teraz nigdy nie zawodzicie. Jeśli działasz w grupie i masz dobrego lidera to Twoje testy nie mogą być trudniejsze niż Bardzo Trudny. O ile wykonujesz je dokładnie tak jak Ci każą. A jeżeli Twój lider to debil? O jednego gangera mniej.


Zakaris.
komentarz[19] |

Komentarze do "Roswell"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl

Wykryto nieautoryzowany dostęp!!!

   PATRONUJEMY

   WSPÓŁPRACA

   Sonda
   Czy interesują cię raporty z sesji NS?
Tak!
Nie.
A co to?
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Pasożyty
   Hibernatus (....
   Yakuza
   FATEout
   Legia Cudzozi...
   Pistolet Maka...
   Łowca - dzień...
   Neuroshimowe ...
   Śpiąca Królew...
   Bo kto umarł,...

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.028822 sek. pg: