..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
    ORBITAL MENU
    » Neuroshima
    » Świat
    » Bohater
    » Rozrywka
    POLECAMY

     SZUKAJ
    » Mapa serwisu
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

Wierny



Mężczyzna leżał w skromnym pokoiku na starym łóżku. Każdy, nawet najmniejszy ruch sprawiał, że deski skrzypiały przeraźliwie. Poprzedniego wieczora udało mu się nawet znaleźć w miarę porządny materac, sprężyny przebiły materiał tylko w kilku miejscach i po kilkunastu minutach pracy doprowadził posłanie do użytku. Nie było może zbyt wygodne, ale na pewno zapewniało większy komfort od spania na twardej podłodze.
Nie spał już od jakichś dwudziestu minut, ale wciąż się nie poruszył. Oddychał powoli i tylko wyraźne ruchy klatki piersiowej świadczyły o tym, że wciąż żyje. Każdy kto wtargnąłby do środka początkowo pomyślałby, że ma do czynienia ze świeżym trupem…
Może właśnie tego mężczyzna pragnął… zaznać wreszcie spokoju, oderwać się od brutalności tego świata… dołączyć do rodziny, która zginęła kilkanaście lat temu…
- Boże… za co mnie tak karzesz…? - wyszeptał, nie otwierając oczu. – Dlaczego pozwoliłeś mi przeżyć…? Dlaczego wciąż patrzysz jak cierpię…?
Siły opuszczały go od bardzo dawna, teraz stał na krawędzi załamania nerwowego. Próbował… naprawdę próbował się podnieść, jednak okazało się to nad wyraz trudne. Wciąż tylko pakował się w coraz większe problemy, miał już do czynienia z niejednym gangiem, nawet z kilkoma maszynami, a jakimś cudem z każdej potyczki wychodził w jednym kawałku, ledwie z zadrapaniami (tylko raz zdarzyło mu się być postrzelonym, po tym wydarzeniu ma pamiątkę).
- Dlaczego…? – zapytał łamiącym się głosem, lecz nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
Jak zawsze…
Mógłby sam odebrać sobie życie. Wziąć nóż wojskowy, przytroczony do spodni. Przyjrzeć się własnemu odbiciu w ostrzu, wpatrywać się przez długą chwilę, a następnie pchnąć… albo poderżnąć żyły… Możliwe, że nie zginąłby od razu, możliwe, że by cierpiał… Ale był gotów podjąć takie ryzyko, w końcu czym jest kilka minut bólu w stosunku do wieczności ciszy i spokoju…
Ale nie zrobił tego… Nigdy nie popełni tego grzechu…
Życie ludzkie jest niezwykle cenne, gdyby postąpił w podobny sposób nigdy nie ujrzałby rodziny, ani oblicza Najwyższego.
Jeśli miał umrzeć… to tylko i wyłącznie w słusznej sprawie…
- Ojcze nasz, któryś jest w niebie… - rozpoczął modlitwę, przyciszonym głosem.

Wojna wybuchła, kiedy miał dwadzieścia jeden lat, rok młodszą żonę oraz rocznego synka. Ślub wzięli głównie ze względu na Herbiego, ale i tak obiecywali sobie wierność aż do końca ich dni… których nie pozostało już zbyt wiele.
Ale o tym nie mieli pojęcia. Nikt nie miał.
Wynajmowali skromne mieszkanko na przedmieściach. Suzy zajmowała się dzieckiem, sprzątała, gotowała… typowa kobieta, która od czasu do czasu marudziła wieczorem w łóżku na temat tego, że chciałaby wreszcie znaleźć pracę i zacząć zarabiać tak samo jak mąż. Życie młodego małżeństwa nigdy nie jest proste, ale oni wierzyli… wierzyli, że uda im się przetrwać najtrudniejszy okres.
Mieli plany. Mieli marzenia.
Trójka dzieci, dwóch chłopców, jedna dziewczynka. Domek poza hałaśliwym miastem. Ona miała spróbować dokończyć swoją powieść (zaczęła pisać z nudów, szybko okazało się, że ma talent), on miał pracować i oszczędzać, a gdy wyszliby na prostą i zgromadzili okrągłą sumkę wybrałby się również na studia.
Szczęśliwa rodzina. Wychowywaliby swoje pociechy w wierze w Najwyższego, Stwórcę całego świata.
Któregoś dnia zostaliby dziadkami… A wnuki traktowali jak najwspanialszy skarb.

Marzenia legły w gruzach, w momencie, gdy zawaliły się pierwsze budynki.
Krzyki ludzi… Wrzaski, wycie syren alarmowych… Pchany instynktem wybiegł na ulicę, by zobaczyć scenę niemal żywcem wyjętą z jednego z filmów apokaliptycznych.
Pierwsze, o czym pomyślał, to, że nadszedł dzień zagłady. Apokalipsa. Pan stracił cierpliwość do gatunku ludzkiego, który sam stworzył. Zaraz jednak się zreflektował, wrodzona intuicja podpowiedziała mu, że ma do czynienia z czymś znacznie gorszym. Wiara w Najwyższego w niczym nie pomoże mu w obecnej konfrontacji…
Suzy oraz Herbiego widział przy śniadaniu. I był to ostatni raz, kiedy mógł popatrzeć na ich roześmiane twarze.
Głośny świst nad jego głową, coś dużego przeleciało nad domem. Przemknęło kilka kolejnych metrów… a może to było kilometrów (gdyby bomba uderzyła tak blisko, niewątpliwie by zginął). Nie zdążył nawet zareagować, stał w miejscu jak sparaliżowany, usiłując wmówić sobie, że to tylko sen… bardzo zły sen i za chwilę obudzi się w swoim łóżku, a kochająca żona obejmie go, uspokajając delikatnymi ruchami dłoni. Miała takie cudowne dłonie.
Do jego uszu dotarł huk z północnej części miasta, z centrum. Zaraz potem kolejny i jeszcze jeden… i jeszcze… i jeszcze…

Ziemia drżała, stracił równowagę. Upadł boleśnie na łokieć, z gardła wydobył się krzyk. Niewystarczająco głośny, aby zagłuszyć inny dźwięk… równie przerażający i potworny jak same wybuchy. Krzyk ukochanej kobiety oraz płacz dziecka. Cały dom dygotał, szyby w oknach początkowo tylko się chybotały, żeby w pewnym momencie rozkruszyć się na setki drobnych kawałków. Coś dużego uderzyło w tylną ścianę budynku i z łoskotem wpadło do środka, kuchnia oraz część salonu została zdewastowana. Ale nie tylko… Podłoga pierwszego piętra nie miała wystarczającego oparcia… W ciągu najbliższych minut większość domu się zawali…
W momencie, gdy koszmar się zaczynał wybiegł na zewnątrz, żeby rozeznać się w sytuacji… I to uratowało mu życie…
W przeciągu kolejnych lat zastanawiał się tyle razy po co opuszczał budynek… Gdyby został w środku, nie musiałby się męczyć… Zginąłby z tymi, których kocha…
Ale nie… On tylko oberwał kawałkiem czegoś ciężkiego w łeb…
Leżał nieprzytomny przez następne godziny… Nikt go nie zauważył, ciężka blacha leżała tuż nad nim, zasłaniając go przed oczyma ciekawskich, nielicznych, którzy zdołali ocaleć z atak bombowy.
Ocknął się. Ale było już po wszystkim…

Mężczyzna otworzył oczy. Łóżko zaskrzypiało, kiedy podniósł się do siadu.
Zakończył modlitwę, prosząc Boga o odpuszczenie mu grzechów oraz o miejsce w niebie przy jego rodzinie.
Te lata były dla niego prawdziwym utrapieniem.
Znaleźli się ludzie, którzy dostosowali się do nowej rzeczywistości. Niektórym nawet sprawia to przyjemność… Mogą wreszcie zrobić wszystko, o czym marzyli, rabować, niszczyć, zabijać… Ale jak długo to potrwa? Diabeł z północy prędzej czy później przejdzie do kolejnej ofensywy, przygotowanej na większa skalę, tak samo jak na początku wojny.
Szatan zwycięży. Ziemia będzie należeć do niego…
Ale mężczyznę nie będzie to obchodziło. Będzie przy swojej Suzy oraz Herbim…
Tak bardzo ich kocha…

Zamknął za sobą drzwi, z przyzwyczajenia. Przenocował w jednym z wielu zrujnowanych miasteczek. Zarzucił na ramię plecak wypełniony sprzętem oraz prowiantem. Na drugiej ręce zawiesił pas od karabinu.
Trzeba iść dalej. Mijać kolejne zrujnowane domy, przerdzewiałe samochody, zniszczone artefakty przeszłości, przypominające o tym, co było… lecz co utracono.

Człowiek nie powinien bawić się w Boga.


Karasu.
komentarz[18] |

Komentarze do "Wierny"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl

Wykryto nieautoryzowany dostęp!!!

   PATRONUJEMY

   WSPÓŁPRACA

   Sonda
   Czy interesują cię raporty z sesji NS?
Tak!
Nie.
A co to?
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Pasożyty
   Hibernatus (....
   Yakuza
   FATEout
   Legia Cudzozi...
   Pistolet Maka...
   Łowca - dzień...
   Neuroshimowe ...
   Śpiąca Królew...
   Bo kto umarł,...

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.034741 sek. pg: