..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
    ORBITAL MENU
    » Neuroshima
    » Świat
    » Bohater
    » Rozrywka
    POLECAMY

     SZUKAJ
    » Mapa serwisu
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

Pechowa walizka



Lara nie miała już siły na cokolwiek. Pistolet przygotowany do strzału leżał na kolanach, ale dziewczyna nie miała szansy aby go podnieść. Jedyne co czuła, to rosnącą plamę krwi na piersiach. Jej oddech był powolny, płytki i nie dawał jej żadnej ulgi. Mętnym wzrokiem ogarnęła wnętrze swojego wozu. Rozbita szyba, krew na kierownicy, pogięta blacha. Jak do tego doszło - zadała sobie pytanie. Wszystko jak zwykle zaczęło się niewinnie.

***

Kiedy tylko jej siostra wyszła za mąż, przejmując całe gospodarstwo ich ojca, Lara musiała sama zadbać o swoją przyszłość. Wtedy to uznała, że jedynym rozwiązaniem będzie wstąpienie do Korporacji Kurierskiej Wschód-Zachód i zostanie kurierem. Widziała, że to niebezpieczne zajęcie. Bandy gangerów, anomalie pogodowe, czy dzikie, zmutowane zwierzęta skutecznie przerzedzały szeregi korporacyjnych przewoźników. Jednak tym, co liczyło się wtedy dla niej był łatwy zarobek i opieka ze strony firmy.

Gdy po raz pierwszy dotarła do placówki Korporacji w Detroit, od razu uderzyło ją zamieszanie i chaos. Ludzie biegający z garażów lub warsztatów do budynków administracyjnych. Odgłosy narzędzi, pokrzykiwania mechaników i warkot pracujących silników. Nie wiedziała wtedy, że z czasem pokocha tę mechaniczną kakofonię i atmosferę bieganiny, a sama placówka stanie się jej nowym domem.

Od razu polubiła swoje nowe zajęcie. Wiedziała, że została dobrze przygotowana, znała reguły rządzące funkcjonowaniem kuriera, poznawała podstawy mechaniki i różne metody przetrwania. Od pierwszych chwil wpajano jej, że kurier to nie wojownik, więc powinien zawsze uciekać przed niebezpieczeństwem oraz to, że najważniejsza jest przesyłka ("ma być nieuszkodzona i dostarczona na czas!" - wrzeszczał szkoleniowiec). Znała też swój samochód i wiedziała, gdzie coś ukryć w razie najgorszego.

***

Żar i duchota wysysała całą energię z Lary. Wdech... wydech... wdech... wydech. Jej oczy zaszły mgłą. Na masce rozbitego wozu wylądował olbrzymi sęp. Czyli to tutaj umrę - zdała sobie sprawę.

***

Przewoziła różne rzeczy. Na początku listy i mało istotne paczki. Dopiero z czasem, gdy ludzie jej zaufali, dostawała coraz ważniejsze rzeczy. Nie przypuszczała, że najdziwniejsze zlecenie miało być zarazem jej ostatnim. Była to metalowa przedwojenna walizka. Miała ją przewieźć z Nowego Jorku do Montrealu. Jako trasę wybrała autostradę, mimo wielu nieprzejezdnych odcinków i niebezpieczeństwa ze strony rabusiów. Wiedziała, co ją może spotkać, mimo to nie wycofała się.
200 mil na północ od Nowego Jorku, w okolicach miasta Albany, rozpętała się burza, którą postanowiła przeczekać w jednym z opuszczonych domów. Znalazła trochę spleśniałych ubrań, rozbiła komódkę i rozpaliła z tego wszystkiego ognisko w zniszczonym wnętrzu. Ze ścian przyglądali się jej uśmiechnięci, martwi ludzie. W świetle ogniska zaczęła się przyglądać walizce. George Michaels - adresat, dokładnie 11 funtów - waga, 3 doby - czas, 370 mil - dystans. Walizka zamknięta. Co w niej może być? Nie wiedziała i raczej nie chciała wiedzieć. Wiele się mówi wśród kurierów o różnych makabrycznych paczkach.

Wtem dudnienie deszczu przerwał ryk silników. Przed domkiem, w którym Lara się zatrzymała parkowały cztery maszyny Black Blades - lokalnego gangu. Zauważyli samochód i bez słów wyciągnęli broń. Nie starali się nawet być cicho. Lara wiedziała, co ma robić. Rzuciła kawałkiem drewna do pustego pokoju obok i rzuciła się do pozbawionego szyby okna. Walizkę miała w ręku. Wyszła na zewnątrz, deszcz ciął niemiłosiernie. Obiegła cicho dom, modląc się, aby nie spotkać nikogo po drodze. Podekscytowane głosy z budynku mieszały się z gromami. Zauważyła przed swoim wozem stojącego mężczyznę. Ubrany był w ciężki płaszcz, twarz natomiast skrywał kaptur bluzy. Podeszła cicho do wozu. Tuż obok niego zaparkowane były cztery motory. Cichutko zbliżyła się do nich. Będąc w Detroit na kontrakcie Korporacji nauczyła się bardzo prostej sztuczki. Przecięte przewody paliwowe skutecznie powstrzymywały każdy pościg. Wartownik, od którego dzieliły ją ze trzy jardy, zaaferowany był głosami z domku.
- I co, znaleźliście coś? - krzyknął.
Deszcz napływający do oczu przeszkadzał. Cicho i delikatnie otworzyła drzwi wozu.
- Znaleźliście coś? - powtórzył nie usłyszawszy odpowiedzi.
Przeklął pod nosem i podszedł do wejścia, by po raz kolejny zadać pytanie. To była jej jedyna szansa. Nagle mężczyzna odwrócił się. Lara rzuciła się na fotel. Strzał. Samochód odpalił od razu (dzięki Bogu za dobry stan auta - pomyślała) i ruszył z rykiem. Wyminęła parę wraków samochodów, nie patrząc za siebie. Strzały i krzyk mieszały się z gromami. Jak dojedzie do autostrady, rozwinie pełną prędkość.

***

Słońce w zenicie.

***

Słońce było w zenicie. Wiedziała, że Black Blades zdają sobie sprawę z tego, że jest kurierem i, że na pewno coś przewozi. Było pewne, że jadą za nią. Wraków na poboczu, jak i na asfalcie przybywało. Włączyła CB radio. Po drugiej stronie na częstotliwościach Korporacji odezwał się patrol najemników. Byli przed nią jakieś 60-70 mil. Polecili jej zjechać z autostrady i ruszyć mało uczęszczanym szlakiem, co też zrobiła. Mieli spotkać się w połowie drogi. To, o czym nie wiedziała to to, że jej zjazd widział Alan Lewis - stolarz jadący do Nowego Jorku, który za piętnaście minut wpadnie w ręce Black Blades - speców od zdobywania informacji. Po krótkiej, acz rzeczowej rozmowie, zakończonej wyłupieniem oka Alana, gang zjedzie z autostrady.

***

Ból.

***

Monotonia krajobrazu uspokajała Larę. Horyzont był czysty i równy. Nawet przyjemnie się jechało. Nie spała całą noc, ale mroźne powietrze orzeźwiało. Zaczęła się zastanawiać, co zrobi po przyjeździe do Montrealu. Pewnie pójdzie się napić w kantynie. Może pozna jakiegoś fajnego faceta na jedną noc (w końcu należy jej się chwila relaksu)? Tornado? Na pewno będzie miała premię. Minęła billboard. Pierwotnie była to reklama mleka, z czasem stała się jednak apelem o pomoc: "Jestem chory na cukrzycę. Skupię insulinę w każdej ilości, zapłacę solą. Szukaj Dave'a w Lake Placid". Niestety, Lara nie umiała czytać. Insuliny też nie miała. Pojawił się przed nią górzysty teren i skarłowaciały, sczerniały las. Nagle usłyszała ponownie złowieszczy, przeszywający ciszę poranka warkot. Spojrzała w lusterko. Około milę za nią pojawiły się cztery motory. Dodała gazu, wymijając dziurę w asfalcie. Motory były szybkie, zbyt szybkie. Wiedziała, że nie ucieknie teraz i, że będzie musiała im stawić czoło. Wyciągnęła pistolet. Rzadko go używała, co nie znaczy, że nie umiała dobrze strzelać.

Gdy napastnicy zbliżyli się, Lara mogła dostrzec każdy szczegół. Motory poskładane z różnych maszyn. Skórzane torby po bokach. Dzikie, wykrzywione wściekłością twarze. Jeden z nich, chyba ten, który wczoraj pilnował motorów, miał ślady pobicia na twarzy. Obok niego jechał mały człowieczek, który już trzymał w prawym ręku butelkę z farbą lub smarem, którą rozbije na jej przedniej szybie.

Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Zaczęła blokować szosę, ale było ich za dużo. Ten z butelką przyśpieszył, wyprzedził ją i rzucił. Gęsta, brunatna ciecz rozlała się po szybie. Lara lekko uderzyła go wozem. Mężczyzna stracił panowanie nad maszyną, motor zatańczył i przewrócił się. Ganger z obitą facjatą był już jednak po drugiej stronie samochodu. Strzelił. Lara zahamowała. Tego nie spodziewała się dwójka jadąca za nią. Samochodem szarpnęło. Silnik zaczał i zgasł. Mężczyzna jadący przed nią widząc, co się dzieje, zaczął zawracać spokojnie swój motor. Lara gorączkowo chwyciła za kluczyk. Samochód odpalił. Ruszyli ku sobie z piskiem opon. Żadne z nich nie skręciło.

***

Lara otworzyła oczy. Usłyszała warkot silnika. Czy to było wybawienie, czy śmierć? Lara poddała się losowi. Ostatkiem sił chwyciła mocniej walizkę. Pozostało jej już tylko czekać...


Szymon "Ekhard" Zieliński.
komentarz[49] |

Komentarze do "Pechowa walizka"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl

Wykryto nieautoryzowany dostęp!!!

   PATRONUJEMY

   WSPÓŁPRACA

   Sonda
   Czy interesują cię raporty z sesji NS?
Tak!
Nie.
A co to?
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Pasożyty
   Hibernatus (....
   Yakuza
   FATEout
   Legia Cudzozi...
   Pistolet Maka...
   Łowca - dzień...
   Neuroshimowe ...
   Śpiąca Królew...
   Bo kto umarł,...

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.022233 sek. pg: