..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
    ORBITAL MENU
    » Neuroshima
    » Świat
    » Bohater
    » Rozrywka
    POLECAMY

     SZUKAJ
    » Mapa serwisu
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

Sprawiedliwość Pogranicza V: Jak kij w mrowisko




Księżyc leniwie minął szczyt swej drogi i zaczął opadać w dół. Mimo że na niebie nie było żadnej chmurki, jego niewielki rogalik dawał niewiele światła, porównywalnie tyle, co same gwiazdy. W efekcie w wielu miejscach obozowiska było ciemno jak w najgorszym koszmarze. Grom złapał się na tym, że mimowolnie przeszył go dreszcz. Niespełna godzinę temu walczył na śmierć i życie z Goliatem, przy którym co prawda nie był Dawidem, ale i tak tamten mógł go z łatwością rozedrzeć niczym szmatę. Plamy absolutnej ciemności działały jednak na niego bardziej. Pomyślał z krzywym uśmiechem, że to zapewne dlatego, iż w przeciwieństwie do innych nie przypuszczał, że czai się w nich śmierć. On o tym wiedział.
- Gotowa? – spytał cicho po polsku. Tak cicho, że tylko stojąca obok niego Róża mogła go usłyszeć. Latynoska poprawiła tylko wyzywający dekolt, spytała jednak z niesmakiem w ustach.
- A ty byś był?
Mężczyzna pokręcił delikatnie głową, ruszyli jednak oboje bez ociągania. Srebrny, podrdzewiały osiemnastokołwiec, do którego podczepiona była olbrzymia, chromowana cysterna z wyblakłym logo Texaco na burcie, stała dumnie oświetlona przez dwie mocne, wojskowe lampy z przodu i z boku. Jak zauważyli, pilnowało ich czterech gości i z wyjątkiem jednego wszyscy zeszli ze stanowiska, aby obserwować pojedynek na arenie. Wykonali więc pierwszą część swego zdania. Teraz pozostała druga i trzecia...
- Hej Ziom – zagadał do nich pierwszy ze strażników, szczupły czarnowłosy facet z kilkoma prostymi tatuażami na twarzy – pięknie rozwaliłeś tego kutasa, po prostu no... kurwa, tego... poetycko.
- Dzięki, stary – Chmurny uśmiechnął się, kiwając głową – przynajmniej mi teraz w interesach nikt przeszkadzał nie będzie.
- W interesach? – zaciekawił się motocyklista, zarzucając na ramię karabin. Polakowi aż brew na moment w górę powędrowała, jak zobaczył w rękach tego chudzielca najprawdziwsze rosyjskie PK. Szybko jednak się opanował i zamaszyście klepnął swoją towarzyszkę w tyłek.
- Do dzieła, dziewczyno – powiedział rozbawiony. B zachichotała rozbawiona, choć w spojrzeniu, jakie mu posłała, ukryty był kopniak z półobrotu. Przesunęła zmysłowo ręką po torsie strażnika, kręcąc przy każdym kroku biodrami. Ten od razu objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Wsunęła mu dłoń pod koszulkę i zadrapała lekko, po chwili jednak odepchnęła od siebie.
- Może później, przystojniaczku – rzuciła, posyłając mu całusa. Splotła ramiona nad głową i tanecznym krokiem ruszyła ku drugiemu ze strażników, Latynosowi jak i ona.
- Co jest? – pierwszy patrzył oburzony, jak do niego podchodzi i zaczyna się wdzięczyć, po czym przeniósł wzrok na „Elbrusa”. Ten rozłożył tylko bezradnie ręce.
- Sama sobie klientów dobiera, a zawsze miała słabość do swoich ziomków – odpowiedział, dodał jednak szybko – nie martw się jednak. Ona szybko się facetami nudzi, a my tu chwilę zabawimy. Na pewno się doczekasz, a warto na nią poczekać.
Drugi strażnik, jedyny, który został na posterunku, nie zdołał długo się opierać urokowi Róży. Po tym, jak zatańczyła wokół niego jak wokół rury, mężczyzna ruszył, obejmując ją w stronę jednego z rozstawionych nieopodal namiotów. Jego kolega i Gromisław odprowadzili ich wzrokiem, aż nie znikli pod granatową płachtą.
- Hej, nie pobierasz opłaty z góry? – zaciekawił się ganger, wyjmując z kieszeni pomiętą paczkę starych papierosów. Polak zacisnął tylko pięść, napinając swoje potężne mięśnie ramienia.
- Wiesz, jakoś wątpię, aby nie chciał zapłacić – rzekł rozbawiony, widząc pełne zazdrości spojrzenie rozmówcy – poza tym wtedy podkabluję go szefowi, że poszedł się gzić, zamiast pilnować.
Sam spojrzał jednak zazdrośnie na jarzącą się końcówkę świeżo zapalonego papierosa.
- Można dymka? – spytał i nowy pomysł zaświtał mu do głowy.
- Jasne, po takim przedstawieniu zasłużyłeś na cygara – odparł strażnik, ponownie wyjmując paczkę i częstując rozmówcę zawartością – poza tym liczę na zniżkę, jak będę posuwał tę lalę.
Grom wyjął papierosa, pozwolił jednak, aby ten mu wypadł i upadł na ziemię.
- Kurwa – rzucił, schylając się po niego. Kiedy był już na dole i macał za nim wśród kurzu, z ciemności pod cysterną wyłoniła się nagle ludzka dłoń w czarnej rękawiczce. Kompletnie niewidoczna dla stojących lub bardziej oddalonych osób, wykonała tylko jedną rzecz. Złożyła się z kciukiem skierowanym do góry. Chorąży gnieźnieńskiego wojska kiwnął szybko głową i dłoń wtopiła się w ciemność.
- Mam – powiedział, wstając z papierosem – cholerny czarny kutas. Od bicia w jego pusty łeb prawie nie czuję teraz palców...

Kolos z trudem przestąpił próg swego królestwa. Olbrzymi, wojskowy namiot był urządzony w luksusach, poczynając od tylko lekko wytartej, skórzanej kanapy, a na własnym generatorze prądowym kończąc. Krew sączyła się przez prosty opatrunek na jego oskalpowanej głowie i ściekała mu po twarzy. Gdyby nie podtrzymująca go Atena, to rozciągnąłby się jak długi już dawno. Zdając sobie z tego sprawę oraz z tego, że nikt ich już nie widzi, murzyn szarpnięciem oderwał ją od siebie i uderzył na odlew. Blondynka krzyknęła, upadając do tyłu. Krew popłynęła jej z rozbitych warg.
- To twoja wina, ty jebana dziwko – ryknął, kiedy spojrzała na niego zdziwiona – ty sprowadziłaś do mnie tego fiuta. To przez ciebie...
Z tymi słowami kopnął ją mocno w brzuch, tak że oderwała się od ziemi i obróciwszy w locie upadła przodem do dołu. Ares zachwiał się po tym ciosie, ale utrzymał równowagę. Przeklinając ją, „Elbrusa” i cały świat, ruszył do niej. Kobieta zdołała się lekko podnieść, kiedy jednak spróbowała wstać, ganger pchnął ją ponownie do przodu. Następnie złapał za materiał majtek pod krótką spódniczką i rozdarł go jednym ruchem ręki. Chwilę męczył się z własnymi spodniami, w końcu się jednak uporał. Atena poczuła wtedy ból gorszy niż bicie...

B jęknęła głośno, kiedy Latynos sięgnął do jej rozporka. Objęła go mocno za kark całując w usta, długo i namiętnie. Była więcej niż wdzięczna, że facet przed chwilą pociągnął mocno z butelki, bo posmak alkoholu zagłuszał jego własny. Po chwili oderwali się od siebie i południowiec złapał ją brutalnie za piersi. Skórzany materiał przyjął na siebie większość jego uścisku, ale i tak sprawiło jej to ból. Westchnęła jednak, jakby z rozkoszy, aby go nie zniechęcać i szybkim ruchem zdarła z niego podarty podkoszulek. Smród brudnego ciała zrobił się silniejszy, nie dała tego jednak po sobie poznać, unosząc się z posłania i ujmując w usta jeden z sutków mężczyzny. Okręciła wokół niego dwa razy językiem i przygryzła lekko. Tym razem to Latynos jęknął. Przez jego i swoje spodnie wyraźnie czuła, jak uwiera ją coś twardego.
- Ssij – zażądał mężczyzna, kładąc się na plecy. Róża podniosła się i zaczęła wodzić dłońmi po jego nogach omijając jednak krocze. W namiocie było ciemno, wyraźnie jednak czuła jak wzrasta napięcie spodni, kiedy jej dłonie były już blisko. Płynnym, kocim ruchem przepłynęła tuż nad rosnącym namiocikiem, mając od niego twarz tak daleko, aby go nie musnąć, a tak blisko, aby mężczyzna poczuł jej oddech na swoim nagim brzuchu. Jej dłonie zaczęły przesuwać się po większym obszarze jego ciała, w pewnym momencie łapiąc za rozporek i rozsuwając go w pełni. Ganger jęknął ponownie, oczekując ekstazy. Dłonie kobiety ponownie powędrowały jednak w górę, aż do jego głowy. Przesunęła po niej nimi delikatnie, subtelnie i zatrzymała na sekundę. Jedną na potylicy, wsuwając palce w tłuste włosy. Drugą na twarzy, przesunąwszy palcami po jego ustach. Potem nastąpiło ciche chrupnięcie...

Zwiadowca słuchał z uwagą, jak strażnik opowiada mu, co wyczyniał wraz ze swoim gangiem w pewnej wiosce na południu. Motocyklista chwalił się, że między innymi jednej nocy zerżnął matkę i jej dwie córki na oczach przypiekanego pochodnią ojca. Albo jak posuwał siostrę zakonną przywiązaną do ołtarza. Były to jego określenia. Chmurny specjalnie tak nakierował rozmowę, aby poznać „dokonania” faceta, licząc, że wzbudzą w nim dodatkowy gniew przed tym, co ma niebawem nastąpić. Nie przypuszczał jednak, że trafi na takiego zwyrodnialca. Był więcej niż zadowolony, że ma papierosa, na którym może się skupić. Nie sądził bowiem, aby zdołał zachować kamienną lub przyjemną twarz przy takiej opowieści. A papieros się właśnie skończył.
- Słuchaj... – zaczął, przerywając strażnikowi w pół opowieści o wykłuwaniu oczu – nie będę od ciebie sępił następnego. Może sprzedasz mi pozostałe papierosy, będę ci mógł się wtedy odpłacić za uprzejmość.
Mówiąc to, rzucił peta na ziemię, a z kieszeni wyjął jeden z dredów Aresa. Ganger spojrzał na niego łakomym okiem, szybko jednak potrząsnął głową.
- Lepiej nie – odpowiedział – Ares by się wkurzył i pewnie urwał mi dupę.
- Jakby spróbował, to ponownie go połamię – zapewnił go „Elbrus” – nie będzie mi klientów bił. Co zrobię z trofeami, to moja sprawa.
- No... – motocyklista się zamyślił, a Gromisław pomachał dla zachęty odciętymi włosami – no, dobra.
Wydobył szybko paczkę z kieszeni i wręczył Polakowi, ten w tym samym momencie wręczył mu dreda. Towar przeszedł z rąk do rąk. Grom popatrzył uważnie na paczkę i mimowolnie zaczął się śmiać.
- Co jest? – zaciekawił się strażnik, patrząc zdziwiony. Ujął karabin jak pijak butelkę, przyciskając go zgięciem łokcia do piersi, aby mieć wolne dłonie i począł oglądać i macać trofeum ostatniego pojedynku.
- Wiesz, co tu napisali? – spytał jego rozmówca, wskazując na duży czarnobiały napis na dole opakowania. Zrobił przy tym lekki krok w jego stronę, tak aby ganger mógł się lepiej przyjrzeć. Ustawił się tym samym w ten sposób, że zasłaniał sobą chudego mężczyznę od strony obozu. Ten spojrzał na wskazane miejsce. Napis głosił „Palenie zabija”. Szybkim płynnym ruchem Chmurny chwycił za bagnet i pchnął nim w górę. Ustawione bokiem ostrze prawie nie napotkało oporu, wbijając się w ciało. Najpierw przez górną część szyi, potem gardło i dalej. Gwałciciel wybałuszył oczy z powodu koszmarnego bólu. Przerwane struny głosowe nie pozwoliły mu zawyć, ciało odmówiło zaś posłuszeństwa i zwalił się w dół jak marionetka, której odcięto sznurki. Zwiadowca wyrwał mu PK, kiedy się osuwał, a gdy legł na ziemi, dwie silne ręce złapały go za ubranie i wciągnęły w ciemność. Wszystko trwało nie więcej niż cztery sekundy.
Chorąży wyrzucił poplamioną krwią paczkę i z wprawą sprawdził karabin. Miał doświadczenie z M249, więc uwinął się szybko. Niestety, okazało sie, że ma tylko pół pojemnika z amunicją, czyli na oko sto naboi. Mechanizm wyglądał za to na w pełni sprawny, co w sumie nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę kraj pochodzenia tej broni. Machnął dłonią po prawej stronie, przestawiając bezpiecznik na pozycję ogniową.
Kiedy sprawdzał jeszcze broń, dwa czarne cienie wypełzły z mroku po drugiej stronie cysterny. Oba powstały tuż za pozostałymi wartownikami, bezszelestne i ostateczne jak sama Śmierć. Doktor Kronosiński złapał niskiego łysielca za usta, tłumiąc jakiekolwiek próby krzyków, a trzymanym w lewej dłoni sztyletem odnalazł drogę między żebrami do serca gangera. Kilka metrów obok Wilk wykonał szybki zamach i przeciął z cichym świstem powietrze. Poczernione na tę okazje ostrze katany prawie nie zwolniło, zdejmując głowę z ramion grubego, siwiejącego brodacza. Świst ciętego powietrza i trzask przebijanego ciała były jedynymi dźwiękami, jakie obwieściły śmierć dwóch ostatnich strażników cysterny. Doktor i porucznik przypadli od razu do ziemi, wciągając ciała pod pojazd. Wilk wychynął po jego drugiej stronie, akurat kiedy Grom odbezpieczył RKM.
Bez zbędnych słów półindianin przeskoczył po stopniach prowadzących do szoferki, złapał za dach i wsunął się przez opuszczone lub brakujące okienko. Po drugiej stronie Kamil otworzył drzwiczki i najpierw włożył oba karabiny zabrane strażnikom, a potem wszedł szybko. Wilk już rozsiadł się wygodnie za kierownicą. Z jednej z licznych kieszonek wyjął dziwnie wyglądające szczypczyki, rozłożył je i wbił w miejsce na kluczyk. Przymknął na chwilę oczy, bojąc się, że za mocno, przekręcił je jednak i stacyjkę razem z nimi.
Blisko dziesięciolitrowy silnik z pomrukiem przebudził się do życia. Ciągnikiem szarpnęło i począł toczyć się do przodu, skręcając w stronę ustalonej wcześniej przez Polaków drogi. Z każdym minionym metrem nabierał prędkości i hałasu. Dopiero jednak jak wpadli na pierwsze oblegane ognisko, roztrącając płomienie i sprzęty, gniotąc motory i ludzi, gangerzy zorientowali się, że coś jest nie w porządku. Chmurny biegł za cysterną, wrzeszcząc na całe gardło.
- Atakują od południa! Atakują, kurwa, od południa! – dla wzmocnienia efektu kilka razy wystrzelił w powietrze oraz puścił długą serię na południe. Róża wychyliła się z namiotu i wywaliła kilka serii w losowych kierunkach z Cara 15, jaki przejęła od zabitego Latynosa. Kronosiński dopełniał zaś reszty, opróżniając do cna magazynek H&K G3 do mijanych gangerów.
I nagle zrobiło się tak, jakby ktoś wsadził w mrowisko nie kij a lufę kałasznikowa i pociągnął serią. Motocykliści zaczęli biegać we wszystkie strony, łapiąc za broń, dopadając do samochodów i swoich rumaków, krzyczeć, kląć, strzelać na oślep oraz chować się przed lecącymi nie wiadomo skąd kulami...

Ares ocknął się, słysząc dźwięki wystrzałów. Wstał z posłania i klnąc na czym świat stoi podszedł do wyjścia z namiotu. Kuśtykał, dłoń trzymając na temblaku. Świeży opatrunek na głowie już nie przeciekał. Odsunął na bok płachtę, akurat aby zobaczyć jak cysterna znika z widoku za przyczepą kempingową. Atena stanęła u jego boku, była jednak skulona w porozrywanym ubraniu. Krew na twarzy zdążyła już utworzyć strupy, ta, co sączyła się jej po udach, ciągle nie zdążyła skrzepnąć. Oboje dostrzegli też biegnącego „Elbrusa”, krzyczącego o ataku. Olbrzym spojrzał na niego z wściekłością, zaczynając już sobie wyobrażać jak w zaistniałym zamieszaniu wpakuje mu kulę między łopatki. Nagle jednak opadła mu szczęka. Grupa Diamentowych Kobr położyła się spać wcześniej od innych i była teraz dość wypoczęta. Motocykliści z tego gangu powstałego z weteranów Frontu od razu złapali za karabiny i zaczęli wskakiwać na siodełka motocykli. Wtem ostrzegający wszystkich mężczyzna skierował na nich karabin i nacisnął spust. RKM zaterkotał ogłuszająco w jego rękach i grad ciężkich, rosyjskich pocisków spadł na zbitych w grupie gangerów, rozrywając i obalając ich ciała. Zabójca praktycznie nie zwolnił i ruszył biegiem dalej w głąb obozu.
- A to skurwysyn! – ryknął murzyn, sięgając zdrową ręką po automatyczną strzelbę stojącą koło wejścia. Zamarł jednak w pół ruchu. Rozrywający, niesamowicie ostry ból odezwał się w jego plecach pomiędzy żebrami i ruszył w stronę piersi. Ares spojrzał w dół, akurat aby zobaczyć rękojeść swego własnego, olbrzymiego myśliwskiego noża o damasceńskim ostrzu, sterczącą już z piersi. Z gigantycznej rany na boku buchnęła fontanna krwi pompowanej przez ostatnie drgnięcia umierającego serca. Atena puściła rękojeść, nie zaszczycając olbrzyma nawet ostatnim spojrzeniem. Jej szeroko otwarte oczy utkwione były w niedawnym zwycięzcy pojedynku, który właśnie zdejmował długą serią grupkę Piekielnych Aniołów...

Pani kapitan bez zwlekania wyrzuciła zacięty pistolet maszynowy i poderwała z ziemi Ingrama. Drugą dłonią dobyła zza paska klasycznej Beretty, również zdobytej na swoim kliencie. Odbezpieczyła obie bronie i ruszyła biegiem przez obóz.
- Na wschodzie! Atakują na wschodzie – krzyczała na całe gardło na przemian z wściekłością i przerażeniem. Wielu zdezorientowanych motocyklistów posłuchało jej od razu, wdzięcznych, że mają jakikolwiek kierunek działania. Inni ignorowali ją, biegając dalej jak kurczaki bez głowy. Ci nieliczni zaś, którzy ruszali za cysterną, nagle odkrywali dziewięcio i jedenasto milimetrowe pociski lecące w swoją stronę. Większość ginęła lub próbowała się gdzieś skryć, tracąc ochotę na pościg. Tylko jedna grupa rozpoznała, kto strzela i od razu odpowiedziała ogniem. Róża rzuciła się szczupakiem na ziemię i przetoczyła za osłonę jednej z przyczep. Prosto pod nogi roznegliżowanego, potężnego blondyna.
- Co jest, kurwa? – warknął, kierując na nią Kałasznikowa. B pokazała dłonią na drugą stronę uliczki.
- Te dupki nas zdradziły! – krzyknęła – Strzelają do nas!
Blondyn nie namyślając się długo, wyjrzał zza przyczepy i gwałtownie schował, gdy kilka serii przeszyło okolice miejsca, w którym przed momentem trzymał głowę.
- Bostończycy atakują! – zawył na całe gardło i zza kilku sąsiednich przyczep wbiegli członkowie jego gangu. Widać od dawna mieli na pieńku z tymi z drugiej strony uliczki. Latynoska nie niepokojona przez nikogo przeturlała się pod przyczepą i ruszyła za jej osłoną dalej...

Z mdlącym przeciążeniem cysterna wzięła ostry zakręt i skierowała się na południe. Wilk z całych sił trzymał kierownicę, nie pozwalając, aby kilkudziesięciotonowa konstrukcja się wywróciła. A obaj z Kamilem poczuli, że miała taki zamiar. Zdołał jednak ją utrzymać i teraz, kiedy byli już na resztkach stanowej autostrady, docisnął pedał do końca. Chwilę wcześniej ryknął wściekle, gdy okazało się, że trzy ostatnie biegi nie wchodzą. Gdy był pod cysterną, zdołał w ciemności ustalić, że ciągnik nadaje się do jazdy, nie mógł jednak skontrolować wszystkiego. W efekcie licznik pokazywał zaledwie 54 mile na godzinę, mimo że silnik wył na najwyższych obrotach. Do miasta nie mieli daleko, ścigający mieli jednak znacznie szybsze pojazdy.
Kiedy pierwszy z nich pojawił się po lewej stronie, porucznik skręcił nagle kierownicą, motocykl zdołał jednak odskoczyć. W odpowiedzi na szoferkę poleciało kilka pocisków.
- Szlag... – warknął krótkowłosy – Kamil, zdmuchnij go!
- Zaraz – odparł doktor, wychylając się ze swojej strony i posyłając długą serię z drugiego zdobycznego karabinu w rząd motocykli z tej strony. Gangerzy odpowiedzieli ogniem, zmuszając go, aby się schował. Wilk nic już nie mówiąc, złapał strzelbę przyjaciela. Kolejna kula świsnęła mu koło ucha, robiąc pajęczynę na przedniej szybie. W odpowiedzi kierowca ponowie skręcił kierownicą w lewo, zmuszając motocykl do odskoku. Tylko że tym razem zaraz za tym manewrem wystawił za okno lufę strzelby. Kiedy pociągnął za spust, broń szarpnęła mocno przez co gwałtownie skręcił w prawo. Cysterna podskoczyła lekko, kiedy coś wpadło pod koła. Nagle nad autostradą przetoczył się huk ciężkiego wystrzału. Polacy nie dostrzegli, jak w ułamek sekundy po nim coś zerwało głowę z ramion motocyklisty jadącego najbliżej cysterny. Potem był następny wystrzał i kolejny, i jeszcze jeden, a po każdym odpadał jeden z motocykli. Po nim nagle rozterkotały się karabiny maszynowe ciężkiego kalibru. Olbrzymie pociski ominęły jednak cysternę, masakrując za to ścigających.
Nagle w plamie mroku na końcu autostrady pojawiła się świetlista kreska i zaczęła poszerzać. Wilk i Kronosiński usłyszeli za sobą terkot lekkiej broni, ucichł on jednak, gdy bezpośrednio za cysterną eksplodowało parę pocisków z granatnika. W kilka sekund później postrzelany ciągnik na pełnej prędkości wpadł za zbawcze mury polskiej twierdzy...

Powiedzenie, że w obozowisku panował chaos, było podobnym niedopowiedzeniem jak nazwanie Schwarzeneggera podrzędnym aktorzyną. Sprzeczne informacje o ataku krążyły w te i z powrotem, do tego wybuchły walki między zwaśnionymi wcześniej grupami. Potwierdzenie informacji, że ktoś ukradł największy skarb zebranych, jedynie wszystko podsycało. Dla Groma znaczyło to, że czas najwyższy się zbierać. Ruszył biegiem w stronę parowu, w którym zostawili samochód Wilka, rozglądając się jednak za B. Umówili się co prawda, że dotrą tam oddzielnie i poczekają na siebie, miał jednak złe przeczucie. Nie dostrzegł jej jednakże nigdzie.
Był już za linią ostatnich przyczep, kiedy nagle wyrosło przed nim czterech mężczyzn, sądząc po składzie etnicznym z Camino.
- A ty dokąd, białasku? – spytał pierwszy z nich, dorównujący mu wzrostem i posturą. Zwiadowca ocenił sytuację jednym spojrzeniem. Gangerzy byli czujni, ale nie licząc mówiącego, skupiali się i rozglądali na mroku dokoła. Broń mieli odbezpieczoną i raczej w dobrym stanie, ale tylko jego rozmówca mógł poszczycić się czymś poważniejszym. Chmurny otworzył usta i zaczerpnął powietrza, jakby miał zamiar odpowiedzieć, postąpił przy tym w stronę rozmówcy.
Nagle bez ostrzeżenia rzucił PK murzynowi. Ten złapał go odruchowo i spojrzał zdziwiony, najpierw na broń, potem na Gromisława. On zaś wyszarpnął ostrym ruchem Desert Eagle’a z kabury i kiedy Camino uniósł głowę, spojrzał prosto w osławiony tunel śmierci. W akompaniamencie ogromnego huku, jakiego nie powstydziłby się falkonet sprzed czterech wieków, głowa mężczyzny eksplodowała, zachlapując swoją zawartością jego kumpli. Polak ujął narowistą armatę w obie dłonie i błyskawicznie opróżnił magazynek na pozostałych. Dwaj ostatni zdążyli jeszcze wystrzelić. Pierwszy posłał kule z Magnum 44 w powietrze, drugi opróżnił Maca 10 tuż obok Chorażego.
Zwiadowca od razu poczuł pieczenie w prawym boku i szarpnięcie w prawym udzie. Zacisnął szczęki z całej siły, ale i tak jęk bólu wyrwał się z jego gardła, kiedy opadł na zranioną nogę. Odrzucił szybko pusty pistolet i zaczerpnąwszy powietrza, złapał za kołnierzyk podkoszulka. Samo to, że nie poczuł w gardle smaku krwi, było kojące, ponieważ znaczyło, że rana boku nie jest poważna. Podrażnianie jej jednak rozdzieranym materiałem było nader nieprzyjemne.

Róża szybkim skokiem przesadziła krawędź wgłębienia i opadła te sześć stóp w dół. Była zmęczona, ale i tak wyćwiczone ciało zareagowało jak należy, amortyzując upadek. Podniosła się zadowolona, że już prawie po wszystkim i nagle zamarła. Przy Pursiucie stały dwie osoby i wyraźnie było widać, że ją usłyszały. Pierwsza z nich, ta wyższa, uniosła starą latarkę i słaby snop światła pojawił się tuż obok kobiety. Nie namyślając się długo, skoczyła w ich stronę. Snop padł na nią, ukazując obu osobom, była już jednakowoż za blisko. Ten z latarką podniósł obrzyna do strzału, ale wybiła mu go z ręki szybkim kopnięciem. Mężczyzna zaklął i zamachną się pięścią, B już jednak tam nie było. Dała szczupaka do przodu i stanąwszy na rękach, kopnęła z obu nóg. Ganger z latarką krzyknął, kiedy dwa obcasy trafiły go w bok, łamiąc bez trudu kości. Kiedy upadł, kobieta odbiła się sprężyście i ponownie stanęła na nogi. Drugi z przeciwników, a raczej przeciwniczka, była już przy niej. Pani kapitan uchyliła się przed ciosem pałki i kopnęła ta drugą w brzuch. Przeciwniczka stęknęła głośno, kiedy powietrze wyleciało jej z płuc, Róża poprawiła zaś sierpowym. Nieznajoma poleciała do tyłu, niestety w tym samym czasie podniósł się jej towarzysz.
B odwróciła się do niego i również wyprowadziła sierpowego. Przeciwnik zatoczył się do tyłu, kapitan ruszyła za nim, chcąc skończyć to możliwie szybko. Zawinęła wobec tego nogą po ziemi, podcinając mężczyznę, a kiedy upadł, kopnęła z góry z całej siły, celując w szyję. Krtań puściła z głośnym trzaskiem, nieznajomy się zakrztusił i drgawki zaczęły trząść jego ciałem.
Nim Róża zdążyła się odwrócić, poczuła ostry ból pod żebrami. Prawie bez udziału świadomości trzasnęła łokciem do tyłu, trafiając kobietę w brzuch. Odwróciła się gwałtownie wyprowadzając sierpowego, nie trafiła jednak, a przeciwniczka odpowiedziała jej swoim, obalając panią kapitan na ziemię. Widząc ją nad sobą, Polka zaszurała dłońmi wokół, szukając czegokolwiek, co by jej pomogło w walce. Przeciwniczka dopadła do niej i zaczęła wyprowadzać kopnięcia, jedno za drugim, kiedy B złapał za kolbę obrzyna. Nie namyślając się długo, poderwała go i wypaliła z obu luf. Z tej odległości nawet kamizelka kuloodporna by nic nie dała. Nieznajoma, potraktowana gradem ołowianych kul, poleciała do tyłu, bryzgając krwią na wszystkie strony.
Róża patrzyła za nią jeszcze chwilę, po czym odrzuciła bezużyteczną broń i jęknęła głośno z bólu. Kiedy upadała, to coś, co miała wbite w plecy, zagłębiło się jeszcze bardziej...

Zwiadowca stanął nad brzegiem parowu i poczuł jak serce podchodzi mu do gardła. W lekkim powiewie, jaki nad nim przeszedł, poczuł wyraźny zapach krwi. Nie zastanawiając się nawet, skoczył do przodu, chcąc podążyć za nim jak najszybciej.
- Aaaach! – wyrwało się z jego ust, kiedy uszkodzona noga musiała utrzymać uderzenie połowy ciała. I nie utrzymała, uginając się mimowolnie, Grom zacisnął jednak tylko zęby mocniej. Wiedział, że przez prowizoryczny opatrunek z podkoszulka pociekła nowa porcja krwi, ale odsunął od siebie tę myśl. Zamiast tego zmusił się do podniesienia i ruszył w stronę samochodu. Z jego strony dochodził cichy jęk. Szybko dostrzegł dwa trupy, wiedział więc, że stało się tu coś złego. Przyszło mu do głowy, że wrogów może tu być więcej, myśl ta odparowała jednak, kiedy dostrzegł Różę i zrozumiał, że ciemniejsza plama obok niej to może być jedynie krew.
Noga nagle zaczęła boleć kogoś innego, on zaś podbiegł jak najszybciej i ślizgiem przypadł do niej.
- B, co ci? – spytał, ujmując kobietę w ramiona. Nieomal od razu odnalazł rączkę czegoś wbitego w jej plecy. Krew wyciekła wokół tego za bardzo, aby był to zwykły nóż.
Kobieta spojrzała na niego przytomnie i uśmiechnęła się.
- Dziękuję – wyszeptała i głowa opadła jej do tyłu. Gromisławowi szczęka opadła nisko, a serce zamarło na moment.
- Nie... – jęknął, ujmując ją za głowę i podnosząc z powrotem. Kobieta miała zamknięte oczy i resztki uśmiechu właśnie znikały. Chmurny miał wrażenie, że czas sie właśnie zatrzymał, a jednocześnie mijały wieki. Świat skurczył się do nich dwojga a jednocześnie był nie do ogarnięcia. Potrząsnął lekko Różą, potem silniej, ta jednak się nie obudziła.
- Kurwa, nie – powiedział na głos, czując jak zaczyna ogarniać go panika, po czym ryknął na całe gardło – Jezu Chryste, Nie!


Zobacz też:
» Sprawiedliwość Pogranicza I
» Sprawiedliwość Pogranicza II: Powrót do domu
» Sprawiedliwość Pogranicza III: Róża
» Sprawiedliwość Pogranicza IV: Wśród Wrogów


Wierzbowski.
komentarz[14] |

Komentarze do "Sprawiedliwość Pogranicza [V]"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl

Wykryto nieautoryzowany dostęp!!!

   PATRONUJEMY

   WSPÓŁPRACA

   Sonda
   Czy interesują cię raporty z sesji NS?
Tak!
Nie.
A co to?
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Pasożyty
   Hibernatus (....
   Yakuza
   FATEout
   Legia Cudzozi...
   Pistolet Maka...
   Łowca - dzień...
   Neuroshimowe ...
   Śpiąca Królew...
   Bo kto umarł,...

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.056126 sek. pg: