>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
|
|
|
Z pamiętnika młodego medyka
25 czerwca 2053
Wyruszam w dalszą podróż. Ta obskurna dziura wprowadza mnie w coraz gorszy nastrój. Nic się już tu nie dzieje. Kogo udało się wyleczyć, żyje. Kogo nie... no cóż, w ciężkich czasach przyszło nam żyć. Trzeba jednak walczyć z tymi zarazami, które pozostawili dla nas nasi ojcowie. A przynajmniej próbować. I właśnie dlatego postanowiłem pojechać dalej.
30 czerwca 2053
Jadę przez tę cholerną pustynię już prawie tydzień. Nie wiem, czy się nie zgubiłem. Okolice wyglądają mi już na Nevadę. Nie mam pojęcia, jakim cudem nie minąłem żadnej większej osady. Kilka pomniejszych dzikich skupisk, ale nawet nie wiedzieli gdzie są. To męczące. No i benzyna powoli się kończy. Miałem duży zapas, ale nie przewidziałem, że będę jechał tak długo. Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień przyniesie coś więcej niż piasek pustyni.
1 lipca 2053
Dotarłem do nieco większej osady! Wreszcie cywilizacja! Martwi mnie tylko jedno. Przywitał mnie mężczyzna, który nazywał siebie wodzem. To dość dziwne, szczególnie, że osada raczej nie przypominała indiańskiej. Domostw było dość dużo, a ludzi przed nimi, mimo upału, mało. Jednak wódz szybko zaprosił mnie do siebie. Tam dał mi wody i jedzenia. Zapytał co mnie sprowadziło na ten koniec świata. Powiedziałem, że jestem lekarzem i chciałem wrócić do Salt Lake, ale zabłądziłem. Okazało się, że faktycznie ominąłem je i jestem trochę ponad dzień drogi od miasta. Zaproponował mi nocleg w domu obok, którego właściciel niedawno opuścił ten świat.
2 lipca 2053
Jednak utknąłem tu na dłużej. Paliwa nie starczy mi na dojazd do Salt Lake, a w osadzie nikt samochodu nawet nie ma. Piesza wędrówka mi się nie uśmiecha. Zostałem jednak poproszony o pozostanie na miejscu jeszcze kilka dni. Przyjaciel wodza chorował. Poszedłem więc do jego domu i zobaczyłem chorego na łóżku. Był niesamowicie blady, chociaż bardzo zmartwił mnie nieco żółtawy odcień skóry. Na ciele pacjenta wystąpiły jeszcze jasne plamy. Oprócz tego miał silne zapalenie spojówek i bóle organów wewnętrznych. Choroba atakowała niesamowicie rozlegle. Podałem środki przeciwbólowe, zarządziłem kwarantannę, pobrałem próbki naskórka do badań i wróciłem do swojej chaty. Zacząłem badania. Dziś już do niczego nowego nie dojdę. Jutro zobaczymy wyniki posiewów.
3 lipca 2053
Rano sprawdziłem rezultaty. Jedyne co znalazłem na pożywkach, to niewielkie ilości grzybów i bakterie. Jednak to nic zaskakującego. Nie odkażałem próbki, by nie zafałszować wyników. Żałuję, że nie mogę tu stworzyć idealnie sterylnych warunków. Stawiam jednak na zatrucie jakąś rośliną, lub wirus. Jeżeli to jednak wirus, to powinno być więcej zarażonych. Idę do pacjenta.
Richard, bo tak ma na imię przyjaciel wodza, wygląda coraz gorzej. Plamy na skórze zrobiły się sino-fioletowe, jej kolor stał się wyraźnie żółty, a ból wnętrzności narasta. Podałem lek antywirusowy. Zrobiłem też wywiad z chorym. Okazało się, że ostatnimi czasy nie jadł niczego dziwnego. Jednak najbardziej przeraziło mnie to, że choroba zaczęła się dwa dni temu. Co za ustrojstwo atakuje tak szybko?
Jest już wieczór. Przed chwilą spojrzałem na wysiewy. Żadnych nowości. Może to jednak początek ataku jakiegoś wirusa? Muszę być bardziej ostrożny podczas badań pacjenta.
4 lipca 2053
Jest 4 w nocy. Przed chwilą przybiegł do mnie Josh, krzycząc, że jego przyjaciel nie żyje. Poszedłem obejrzeć zmarłego. Plamy na skórze ściemniały. Rano zrobię zmarłemu sekcję.
Sekcja zwłok. Oględziny pokazały mi już rozjaśnione plamy, okrutny trądzik, pożółkłą skórę i parszywie śmierdzącą biegunkę. Zacząłem rozcinanie.
Pierwsze cięcie zaowocowało okrutnym smrodem gnijącego ciała. Rozciąłem skórę i moim oczom ukazał się kompletny rozkład. Krwotoki zalewały całą jamę brzuszną. Wszystkie organy wewnętrzne były zainfekowane. Ciało wyglądało jakby było martwe nie od kilku godzin, a dni. Ciężko mi się do tego przyznać, ale nie wytrzymałem tego odoru. Wybiegłem z domu i zacząłem wymiotować. Ciało kazałem spalić. Jeżeli to jest zakaźne, to przede mną poważne zadanie. Chciałbym mu podołać, ale zaczynam wątpić w swoje siły.
5 lipca 2053
Z samego rana zapukała do mnie pewna kobieta. Powiedziała, że usłyszała plotki, że jestem lekarzem. Dlatego do mnie przyszła. Powiedziała, że jej mąż umiera. Natychmiast poszliśmy do jej domu. Chory leżał na posłaniu na podłodze. Jego skóra, jak u poprzedniego chorego, była żółta z jasnymi plamami. Uskarżał się też na bóle brzucha. Natychmiast podałem środki przeciwbólowe i przeciwwirusowe. Mam nadzieję, że teraz wystarczająco szybko zadziałałem i uda mi się wyleczyć żółtaczkę. To nie tylko to. Choruje tu wątroba, to jest pewne. Daje to bardzo rozległe objawy i to mnie bardzo zastanawia. Wieczorem chory nie wyglądał jednak lepiej. Wręcz przeciwnie. Plamy się poszerzały, a bóle nasiliły. Postanowiłem podać antybiotyk.
6 lipca 2053
Penicylina jednak nie pomogła. Ten sposób leczenia nie odniósł najmniejszego skutku. W takim razie to raczej nie są bakterie. A jeśli są, to mamy problem, bo muszą być cholernie sprytne.
Pomyślałem, że jeżeli mąż tej kobiety, to może być więcej zarażonych. Postanowiłem zrobić obchód po wiosce. Dlatego dziś nawet nie poszedłem do wodza i zacząłem zwiedzanie. Okazało się, że początkowe symptomy choroby (bóle brzucha, plamy) mają 24 osoby, na 108 mieszkańców wioski. 17-stu już zmarło, 9-ciu uciekło. Cholera! Dlaczego Richard nic mi wcześniej nie powiedział?!
Gdy poszedłem z nim o tym porozmawiać, wściekł się. Że niby jakim prawem mieszam się w sprawy jego wioski. Bardzo mu się nie spodobało to, że bez jego zgody zbadałem mieszkańców. Jednak, jako że było już po fakcie, zarządził kwarantannę dla chorych. Z jednego z domów zrobiliśmy szpital. W ciągu dnia zmarła kolejna kobieta, więc 23 osoby leżały na zaimprowizowanych posłaniach. Nie wiedziałem co zrobić. U każdego te same objawy. Plamy na skórze, ból brzucha, biegunka. Jedyne co odkryłem to to, że w końcowej fazie choroby biegunka ustaje. Początkowo wziąłem to za polepszenie stanu chorych, ale kilka godzin później umierali. Nie chciałem podejmować się sekcji kolejnych osób. Ale chciałem też uratować tych, którzy teraz tam leżą. Siedzę teraz i zastanawiam się co dalej. Jeżeli to choroba zakaźna, to dlaczego ja ciągle jestem zdrowy? Udało mi się dojść do tego, że każda z zarażonych osób miała kontakt z innym chorym. Wykluczyć można zakażenie przez jedzenie. Nie znalazłem pod tym względem żadnego punktu wspólnego. Brak działania penicyliny wyklucza bakterie. Podawałem też lek antywirusowy, ale nie przyniósł żadnych efektów. Co to do cholery jest?
7 lipca 2053
Kolejne 4 osoby zmarły w nocy. A do szpitala przyniesiono następne dwie z objawami. Od jednego z chorych dowiedziałem się też, że czterech jego sąsiadów uciekło z wioski w poszukiwaniu ratunku w Salt Lake. Powinienem tam pojechać po pomoc. Brak paliwa stał się jednak główną przeszkodą. Zwołałem więc zebranie mieszkańców osady. Z każdego domu miała się pojawić co najmniej jedna osoba. Powiedziałem, że jeżeli ktoś chce uciekać, to ja nie jestem w stanie tego powstrzymać. Jednak jeżeli ktoś dostanie się do miasta, ma poinformować władze o sytuacji i powiedzieć, że David Piterson tu jest i potrzebuje pomocy w postaci leków, ludzi i paliwa. Myślę, że poskutkowało, bo wieczorem powiedziano mi, że 3 osoby wyszły w stronę miasta. Ludzie ci byli zdrowi, co dało szanse na powodzenie.
8 lipca 2053
W nocy prawie nie spałem. Śniła mi się sekcja pierwszej znanej mi ofiary choroby. Gdy się budziłem, zastanawiałem się co to jest i jak to leczyć. Podbiegałem do lustra i sprawdzałem swoje ciało. Bardzo dokładnie. Co jakiś czas wydawało mi się, że widzę plamy. Czułem też tępy ból brzucha. Boję się. Cenię swoje życie i wiem, że tylko jeżeli przeżyję, mam szansę uratować tych ludzi. A to postawiłem sobie za cel swojego życia. Humoru nie poprawiło mi ani to, że kolejne osoby zmarły, ani kolejni chorzy. Bezradność jest przerażająca.
Przypomniałem sobie sekcje zwłok i wpadłem na pewne podobieństwo! Co prawda większość osób jest odpornych, ale czemu nie? Ebola! Podałem lek osobom, które dopiero zachorowały. Wierzę, że rano ich stan będzie lepszy!
9 lipca 2053
Mam dość! Ebokiller nic nie dał. Choroba nawet się nie spowolniła! Nie mam już pomysłu co z tym zrobić. Jedyne co mi zostało, to dać każdemu choremu inny lek, zapisać to i sprawdzić rezultaty. Jeżeli to nic nie da, to nie mam w tej dziurze nic do roboty.
Wieczór nie przyniósł żadnych nowości. Ciągle tylko nowe trupy. Chorzy i trupy, chorzy i trupy. Ile tak można? Do tej pory przyjeżdżałem w dane miejsce, leczyłem i wyjeżdżałem. Co to za przeklęta wioska?! Nawet nie mam jak się z niej wydostać! Powoli mam tego serdecznie dość!
10 lipca 2053
Zaczynam się poddawać. Wierzę w to, że dostałem się tu, bo jakaś siła wyższa uznała, że jestem tu potrzebny. Co jeszcze mogę zrobić w tych warunkach? Posiewy tylko porastają grzybem. Mikroskop jest wyłącznie zbędnym ciężarem. Nic, absolutnie nic nie działa! Coraz mniej chętnie odwiedzam chorych. Już nawet nie chce mi się zmieniać opatrunków. Co się stało z moim zapałem? Choruje już prawie cała wioska. Dlaczego ja wciąż jestem zdrowy? Wrodzona odporność na choroby, czy przeciwciała we krwi?
11 lipca 2053
Zachorował wódz. Nie miał podobno kontaktu z chorymi. Za to miał go ze mną. Może faktycznie odporność? Chorym podaję tylko leki przeciwbólowe. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Zaczynam się wręcz zastanawiać, czy nie skrócić ich cierpień…
13 lipca 2053
Wódz zmarł dziś wieczorem. Mi pozostało tylko wypić cały alkohol jaki znajduje się w osadzie…
16 lipca 2053
Znalazłem na swoim ciele lekkie plamy. Nikt nie przyjechał. Ciekawe czy osoby, które wyszły z wioski gdziekolwiek w ogóle dotarły. Mogłem zostawić im jakieś listy. Może ktoś znalazł ciała…
17 lipca 2053
Postanowiłem. Jadę w kierunku Salt Lake. Jedyne co mi zostało, to modlić się o spotkanie kogokolwiek po drodze. Wyjeżdżam natychmiast. Mam gdzieś tych ludzi. I tak już nic im nie pomoże.
18 lipca 2053
Skończyło mi się paliwo. Ale to i tak nie ma znaczenia. Nie mam już siły prowadzić samochodu. Po drodze znalazłem ciała osób, które wyszły w poszukiwaniu pomocy. Były już zarażone. Ból brzucha się nasila. Świadomość, że moje wnętrze gnije, powoduje wymioty. Biegunka już całkiem odebrała mi siły.
19 lipca 2053
W nocy odszedłem kawałek. Nie wiem ile. Kilometr? Dwa? Nie dam rady dojść do Salt Lake. Tędy nikt nie jeździ. Ból, swędzenie, ból… już nie mam nawet siły tego pisać. Mam jednak nadzieję, że ktoś przeczyta wyniki moich badań i wyciągnie z nich wnioski. Niech bogowie, którzy jeszcze istnieją, mają w opiece powojenne Stany…
Raport z dnia 1 sierpnia 2053 roku:
Na przedmieściach Salt Lake znaleziono ciało zmarłego lekarza, Davida Pitersona. Badał on nieznaną i bardzo niebezpieczną chorobę, która rozprzestrzeniła się w pewnej osadzie. Przy jego ciele znaleźliśmy dziennik, w którym opisywał historię leczenia choroby. W wiosce znaleźliśmy tylko martwych ludzi.
Choroba jednak rozpowszechnia się. Zarządzono kwarantannę na skażonym terenie. Trwają badania nad opracowaniem lekarstwa.
Z podziękowaniami za konsultacje:
- biologiczną - Malkav
- medyczną - Kenshi
Malkavianka. |
komentarz[35] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Z pamiętnika... Młodego Medyka" |
|
|
|
|
|
|
Wykryto nieautoryzowany dostęp!!!
|
|
Sonda |
Top 10 |
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
ShoutBox |
|
|